Rzeka graniczna

[Sirius]

*Parsknął pogardliwie.* Wiem co mówię Tev. Może ma słabe punkty, ja ich po prostu nie dostrzegam więc nie twierdź że niby ją podziwiam. *Spojrzał na nią z ukosa, spojrzenie to nie należało do najprzyjemniejszych.*

[Tevire]

Mów co chcesz, ja swoje wiem. * Machnęła kilka razy ogonem. * Zdania nie zmienię, nawet jak upolujesz mi stada antylop gnu. * Mruknęła cicho ze znudzenia. * Nasza konwersacja trwa już kilka minut, ale nie ustaliliśmy ile nas jest. Ty, ja, twoja panienka, może jeszcze dwa Ashgaan i kilku sprzymierzeńców Uzuri.

[Sirius]

*Westchnął widząc że nie ma po co dyskutować z lwicą.* Co najmniej troje, maksymalnie pięcioro. Tak myślę. Raczej wystarczy biorąc pod uwagę element zaskoczenia.

[Tevire]

W nocy mogą ustawić straże. W tych czasach mogą spodziewać się wszystkiego, więc są przygotowani. Trzeba ustalić, kto zaatakuje i ilu będzie miał przeciwników. Potrzebujemy szpiega. Mam rozumieć, że możemy liczyć na Uzuri? * Zapytała z napięciem. *

[Mirembe]

Możecie. *odparła sucho* Ja nie należę do tych, co wystawiają do wiatru.

[Sirius]

Jest ich dwójka, no trójka najwyżej. Dobrze by było gdybyś poszła tam w dobrych intencjach i wybadała czy są gotowi czy nie...reszta, w tym my, pójdziemy za tobą i jeśli nie spotkamy niespodzianek - będzie to proste jak odebranie lwiątku kawałka mięsa.

[Tevire]

* Prychnęła, słysząc słowa Uzuri. * Jasne, skarbie. * Oblizała łakomie pysk. * Trzeba ich jak najszybciej zarżnąć, bo dawno nie miałam nic w pysku.

[Mirembe]

*Zmierzyła Tevire chłodnym spojrzeniem* Co masz na myśli? Chcesz powiedzieć, że mi nie można zaufać? A może uważasz, że was zdradzę? *Nawet nie zauważyła, kiedy wysunęła pazury i obnażyła kły*

[Sirius]

Spokój. *Mruknął stanowczo.* Pamiętajmy że nie jesteśmy tu po to żeby zabijać siebie nawzajem. Uzuri gdyby ktoś tu sądził że nas zdradzisz, ten sojusz by nie istniał. Ale co racja to racja trzeba "odwiedzić" moją siostrzyczkę jak najszybciej, choćbyśmy mięli iść w czwórkę. *Spojrzał gdzieś na bok.* W sumie to ciekawie byłoby znaleźć choćby jedno z nich, nawet tego...jak mu tam było...Ibilisa, schwytać go albo zwyczajnie zagryźć, a potem spokojnie zająć się Hassirą.

[Mirembe]

*Rzuciła ostatnie, spragnione krwi spojrzenie na Tevire i odwróciła głowę do Siriusa.* To jaki problem? Przeszukajmy miejsca, w których najczęściej bywał.

[Sirius]

A więc chodźmy. *Odrzekł po czym zamachnął się ogonem i udał się w stronę opuszczonej wioski.*

[Mirembe]

*Wstała, przeciągnęła się i ruszyła za Siriusem* Nareszcie coś robimy *mruknęła*
//zt//