Upendi

[Kane]

-O nas...
*Powtórzył*
-A cóż takiego o nas, jeśli mogę spytać?
*Dodał*

[Tevire]

A takie tam ... Nic ważnego * Rzuciła wymijająco, chlapiąc się wodą niczym kilkudniowe lwiątko. *

[Kane]

*Lew zaśmiał się lekko i wtulił się w lwicę.*
-Będzie wszystko dobrze...
*Zapewnił*

[Tevire]

Też tak myślę. * Wymruczała, snując plany na przyszłość - wygodna, duża jaskinia, prywatnie jeziorko, każdego dnia sczuroskoczki i antylopy. *

// //

[Kane]

// Zabijasz mnie :E //

-Co chcesz porobić?
*Spytał*

[Tevire]

* Oczy lwicy zabłysły. * Chcę polować. Jestem głodna. * Mruknęła, wyraźnie z siebie zadowolona. *

[Kane]

-To może spacerek do sawanny?
*Zaproponował*

[Tevire]

Prowadź, skarbie. * Wymruczała i wygramoliła się z wody. Otrzepała się i przeciągnęła, po czym z gracją ruszyła na sawannę. *

// zt //

[Kane]

*Kane wyszedł z wody, otrząsnął się z niej i poszedł tuż za Tevire.*

// zt //

[Ibilis II]

*Przyprowadza tu Hassirę.* No i się rozejrzyj tylko. *Powiedział wskazawszy swą głową różne łamiące prawa fizyki widowiska*

[Hassira]

- Zdumiewające...
*Wyszeptała lwica, udając szczere zainteresowanie tym miejscem. Jednak, gdyby tylko lew się od niej na moment odwrócił, od razu najchętniej ozdobiłaby to nienormalne kolorowe podłoże resztkami swego niestrawionego, nader obfitego śniadania. Gdzie ten pajac do jasnej ciasnej ją przyprowadził? - zdawała pytać się w myślach*.

[Ibilis II]

Kiedy pierwszy raz tu przyszedłem... to myślałem, że antylopa którą jadłem... nie żywiła się zwykłą trawą, że tak to ujmę.

[Hassira]

*Zaniosła się wdzięcznym śmiechem. Hassira wiedziała, że samce lubią, gdy lwice śmieją się z ich dowcipów. To działa na nich niezwykle budująco i słodko łechce ich ambicję. Nieświadomie stają się przy tym łatwym celem manipulacji wszelakich*.
- Często tu bywasz?
*Spytała po chwili. Wydawała się zaciekawiona*.

[Ibilis II]

Niespecjalnie, to raczej miejsce gdzie nie przychodzi się samemu. *Uśmiechnął się.*

[Hassira]

- Ach, tak...
*Uśmiechnęła się figlarnie*.
- I co, żadna panna nie chciała tu z Tobą przyjść? Aż dziw bierze.
*Smagnęła go czarną kitą ogona po nosie w zaczepnym geście*.

[Ibilis II]

Nie jest to raczej najczęstsze...
*Uśmiechnął się*
Ale to raczej dlatego, bo się wolą trzymać okolic Lwiej Skały.
*Musnął lekko jej brodę kitą ogona dalej się uśmiechając*

//Przypuszczam, że w myślach, to najchętniej by mnie Twa postać ubiła na miejscu xD//

[TheKaltaa]

* Samica pędem przybiegła na Upendi, wdrapała się na najbliższe drzewo, łzy spływały z jej pyska na ziemię. Jej łapy zwisały obojętnie z drzewa, lecz tylko lekkie ruchy jej ciała przy oddychaniu wskazywały na to, że żyje. *

[Hassira]

- Hmm... Boją się opuszczać swoje terytorium?
*Zaśmiała się dźwięcznie*.
- Ich strata.
*Zamruczała cicho, uśmiechając się uwodzicielsko. Podeszła do lwa sprężystym krokiem, po czym otarła się o ciało samca niczym kotka, wydając przy tym mruczące, przyjemne dla ucha odgłosy. Następnie, nie mówiąc nic, ruszyła w pobliskie zarośla, oglądając się raz po raz na Ibilisa. Kusiła go kokieteryjnym uśmieszkiem i filuternym spojrzeniem. Póki co, nie dała po sobie poznać swojej dwulicowości. Nie uśmiechało jej się wprawdzie takie zakończenie dnia, ale dobra sprawa wymaga w końcu poświęceń, czyż nie?*.

[Ibilis II]

Nie boją, ale po prostu szybko im się nudzi poza Lwią Ziemią.
*Uśmiechnął się gdy się o niego otarła. Ruszył za nią machając na boki ogonem*

[Hassira]

- Czyyyyżby?
*Zamruczała przeciągle, unosząc jedną brew do góry. Rzuciła mu jeszcze jedno, krótkie spojrzenie, po czym zatonęła w gąszczu obfitej roślinności*.

[Ibilis II]

*Nie kontynuując rozmowy o lwicach z Lwiej Ziemi wszedł w zarośla za nią. Po kilku godzinach wyszli stamtąd i poszli do Opuszczonej Wioski*

//Ibilis i Shavire zt//

[Mirembe]

Jak tu pięknie! *Zachwyciła się, przybywając wraz z Mateso*

[Mateso]

To prawda, można się tu nieźle odprężyć, uciec od codzienności i problemów.
*Rozejrzał się po dżungli.*

[Mirembe]

*Usiadła, rozglądając się z zachwytem* Aż po prostu brak mi słów...

[Mateso]

Mi też...
*Powiedział patrząc na nią.*
Opowiedz coś jeszcze Uzu, chciałbym cię trochę bliżej poznać.
*Uśmiechnął się do lwicy kładąc się na trawie.*

[Shyeiro]

Nie dane im było nacieszyć się samotnością na długo, bowiem po chwili, na horyzoncie mogli dostrzec ciemną sylwetkę lwa.
Samiec posuwał się powoli na przód, mierząc morskim spojrzeniem tereny dookoła. Jednak jego ślepia zastały nie kolejną warstwę roślinności, a samca i samicę, którzy po kilku przebytych metrach nabrali kolorów.
- Uuu, ślepia mnie nie mylą, czy rzeczywiście widzę młodą miłość?- mruknął do dwójki, wywalając jęzor na wierzch.
Bleh, doprawdy nic tak nie mąci w głowie, jak powabna samica, jednak ta, z którą zdawał się obcować baiły lew, w oczko mu nie wpadła, więc.. Panie Mateso, jest bezpieczna.

[Tevire]

* Kierowana instynktem, który nigdy ją nie zawiódł, lwica udała się do wiecznie spokojnego miejsca, w którym nic się nie dzieje i gdzie można poleżeć w cieniu. Szła wolnym krokiem, rozmyślając i dopiero po kilkunastu sekundach zwietrzyła zapach. Zaklnęła pod nosem i syknęła. Jej oczom ukazały się dwa osobniki, lew i lwica. A ta druga osobistość bynajmniej nie była kimś, z którą Tevire chętnie by się spotkała. Machnęła nerwowo ogonem, obserwując mieszkańców Lwiej Ziemi. Westchnęła cicho, po czym uśmiechnęła się do siebie, czując tylko zmęczenie, nic więcej. I z tym łagodnym uśmiechem na pysku ruszyła przed siebie, nie wydając żadnego dźwięku. Nie sposób było ją usłyszeć, lecz niestety, była dosyć widoczna. W sporej odległości od pozostałych lwów usiadła i zaczęła spokojnie myć sobie szorstkim językiem łapę, jednak jej ogon w dalszym ciągu nerwowo drgał. Po chwili - która zdawała się trwać tyle lat - lwica podniosła się. Na pysku Tevire malował się uśmiech, który po chwili przekształcił się w wściekły grymas. Dysząc ciężko, przymknęła oczy, hamując instynkt. Nie, nie teraz, mówiła do siebie, nie teraz. Zemsta będzie słodsza, jeśli Tevire pozwoli jej dojrzeć, jak młodej antylopie. W końcu położyła się, a jej oczy utkwiły wzrok w mrówkach, biegających między kępami soczyście zielonych traw. *

[Mirembe]

*Nie zauważyła Tevire. Była za bardzo zawstydzona* Ja... że Mateso i ja? Nie, to nie tak... *zaśmiała się sztucznie i piskliwie, ciągle się rumieniąc.*

[Shyeiro]

Samiec mlasnął jęzorem, spoglądając na samicę spod zmrużonych ślepi.
- Nie wnikam.- mruknął.
Chwilę wcześniej uszyska czerwonogrzywego automatycznie wygięły się w stronę nowo przybyłej samicy, którą po chwili objął wzrokiem.
O.
Ta, była niczego sobie, a znając doświadczenie, jeżeli samica z oddali wygląda na taką, na której warto zawiesić oko, to jaka musi być z bliska?
Nim jeszcze postanowił to sprawdzić, wolał poczekać na odpowiedź zaczepionej przez swoją osobę wcześniej dwójki. Tak więc wykręcił pysk z powrotem w stronę białej parki, wlepiając w nich wymowne spojrzenie.

[Mateso]

Ekhm...cóż, Uzu może przejdziemy trochę dalej ? Nie będziemy zaprzątać czasu innym.
*Rozglądnął się wokół, zobaczył niewielki wodospad i drzewa wokół niego, było to dostatecznie daleko od Tevire i Shyeiro aby mogli spokojnie porozmawiać.*