Sawanna

[Hassira]

- Nie potrzebuję widowni.
*Odparła ostro, przenosząc spojrzenie na niewielkie drzewo. Wstała i nieśpiesznie skierowała się w jego stronę*.

[Tevire]

Jak sobie chcesz * Wzruszyła ramionami i oblizała kły. * Nie mniej jednak, miło mieć w rodzinie taką cudownie cyniczną dalszą kuzynkę. * Powiedziała samica, uśmiechnąwszy się. *

[Hassira]

- Rodziny się nie wybiera.
*Rzuciła*.
- Życie jest okrutne. Musisz się z tym pogodzić.

[Tevire]

Cóż, i tu przyznam ci rację. * Skrzywiła się. *

[Hassira]

- Jakże mi miło.
*Rzuciła cynicznie, idąc nieprzerwanie ku karłowatemu drzewu*.

[Tevire]

* Tevire spojrzała na samicę. * A mi nie. * Rzuciła ostro, machnąwszy ogonem i odganiając muchę. *

[Hassira]

- Mniemam, iż z sarkazmem miałaś okazję spotkać się po raz pierwszy?
* Zadrwiła, oglądnąwszy się na nią przez ramię*.

[Tevire]

* Przewróciła oczami. * Ty również po raz pierwszy ?

[Hassira]

*Westchnęła ciężko, zwracając ślepia ku niebu z niemym wyrzutem utkwionym w oczach. Za jakie grzechy?*
- Vanita vanitatum et omnia vanitas.
*Wymruczała sobie pod nosem, chcąc stłumić widocznie jakąś zgryźliwą uwagę*.
- Używaj do woli, pod warunkiem, że wiesz, jak używać.
*Burknęła samica, docierając do obranego wcześniej punktu i lokując się wygodnie na jednej z jego ulistnionych obficie gałęzi*.

[Tevire]

* Tevire westchnęła. * Bredzisz. Mimo wszystko, moja miła, cieszę się z naszego spotkania. * Wyszczerzyła kły w uśmiechu. *

[Hassira]

*Oczy Hassiry błysnęły dziko. I chyba wiadomym było, z jakiego powodu? Oj, doigrało się stworzenie. Szara samica poderwała się do góry, by następnie w ułamku sekundy pojawić się obok Tevire, czy raczej na niej, przyciskając ją ściśle do ziemi i podduszając uzbrojoną w ostre pazury łapą*.
- Dziękuj losowi, że jesteśmy spokrewnione, bo inaczej już byś gryzła piach.
*Wysyczała niczym rodowita kobra królewska*.
- Marny los istoty, która nie słucha moich rad. Nie igraj ze mną kuzynko... Ta zabawa może się źle dla ciebie skończyć.
*Warknęła groźnie, schodząc z niej po krótkiej chwili zastanowienia i ruszając na powrót ku ,,swojemu" drzewu*.
- A tak poza tym, dla głupiego wszystek słów jest brednią. Obojętne, z jak dostojnych i mądrych ust by pochodziły.
*Rzuciła na odchodne Hassira, kończąc tym samym tę, jakże światłą konwersację*.

[Tevire]

* Wybuchnęła śmiechem. * Dostojnych i mądrych ust? Chyba nie masz na myśli swoich? * To zdanie samicę niezwykle rozbawiło. Nie zrażona atakiem, zachichotała. *

[Hassira]

- Ty naprawdę jesteś tak głupia, czy tylko udajesz?
* Szara miała poważne obawy, co do poprawnego funkcjonowania mózgu samicy, więc postanowiła zapytać ją o to wprost*.'
- Mówiłam ogólnie. Myślenie zwykle nie boli, a także nie zabija ani nie doprowadza do stanów psychicznych.

[Tevire]

* Tevire prychnęła. * Sidhani unapaswa huduma. * Usiadłwszy, polizała łapę i mruknęła. *

[Hassira]

- Pewnie cię zawiodę, ale wybełkotanie czegoś w obcym języku mądrości nie dodaje. Bynajmniej nie tobie.
*Powiedziała szara lwica, uśmiechnąwszy się złośliwie pod nosem. Dotarłszy do swego upatrzonego drzewa, zwinnie wskoczyła na jedną z jego gałęzi i zakamuflowała się wśród bogatego listowia. I byłaby tam pewnie siedziała długo, gdyby w pysku nie pojawiło się nieprzyjemne uczucie suchości. Bez zbędnego zwlekania, zeskoczyła powtórnie z drzewa i skierowała się ku rzece*.

//zt//

[Tevire]

* Splunęła na ziemię, po czym dumnym krokiem ruszyła ku nieznanym terenie. *

// zt //

[Sirius]

*Przyszedł na tą część Sawanny położoną dalej od tej gdzie byli pozostali. Zaczął skradać się do młodego bawoła pasącego się w wysokiej trawie z dala od stada.*

[Tevire]

* Niczym cień, pomiędzy trawą o barwie malachitu, przemknęła zwinna postać jasnobrązowej lwicy, która, zauważywszy bawoła, zaczęła się skradać. Już po chwili znalazła się kilka metrów od potężnego ssaka.*

[Sirius]

*Przemknął szybko obok bawoła w biegu rozcinając mu skórę i mięśnie nóg co spowodowało jego upadek. Błyskawicznie zwinął się i skoczył parzystokopytnemu do gardła barwiąc swój łeb i grzywę czerwoną posoką.*

[Tevire]

* Wgryzła się żywcem w brzuch ssaka, czując krew wypełniającą jej pysk. *

[Sirius]

*Szybkim ruchem głowy skręcił zwierzęciu kark. Uniósł łeb znad truchła.* Smacznego. *Powiedział przechodząc obok i wgryzając się w żebra zwierza.*

[Tevire]

* Uśmiechnęła się, po czym w ciągu kilku sekund skonsumowała kończynę ssaka, z której pozostała jedynie kość. *

[Sirius]

*Oblizał pysk ubroczony krwią i przeciągnął się.* Jak ja lubię polowania. To mój ulubiony sport...zaraz po walce i knowaniach.

[Tevire]

Myślę, że już wkrótce spotkasz swoją miłość. * Uśmiechnęła się. * Wtedy twoim ulubionym sportem ... * Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęła śmiechem. *

[L-comics]

*przypełzła pod pobliski krzew. Oblizała pysk. Zza liści ujrzała obce lwy. To ten czas. Przykucnęła. Cofnęła się o krok. Złamała jakąś gałąź. Trzask! Byle by nikt nie usłyszał!*

[Tevire]

* Odwróciła łeb i zawarczała. Do jej nozdrzy doszedł zapach nieznanego osobnika. *

[L-comics]

*Wstała. Wyprostowała się. Została zdemaskowana. Wyszła dumnie zza krzewu* Proszę, proszę, proszę. Kogo tu widzę?

[Tevire]

Lwoziemiec * Syknęła spode łba jasnobrązowa. *

[Sirius]

*Odchrząknął spoglądając na Tevire groźnym spojrzeniem. * Witaj. *Powiedział do nieznajomej.* Mogę cię spytać o to samo, nie widziałem cię tu wcześniej.

[Tevire]

* Wymamrotała pod nosem kilka starannie dobranych przeklaństw i zamilkła. *