Sawanna

[Zaren]

- Ta, ale raczej gdzie indziej niż tu. *mruknęła, przesuwając ponurym wzrokiem ponad zgromadzonymi*

[Ibilis II]

A chce Ci się taszczyć stąd tą zdobycz?

[Zaren]

//Chyba antylopę.. xP//
*wzruszyła barkami* Bardziej niż tu być.

[Ibilis II]

//Zmieniłem na zdobycz //
No dobra... to mi to pomóż załadować na plecy... *Podchodzi do truchła.*

[Sirius]

*Parsknął widząc działania lwioziemców* Antylopy nie umie sam zanieść bez pomocy...

[Hassira]

// ,,Witaj Hassiro *Jeszcze nie zajarzył kim ona jest.*" - a tu wyraźnie mnie Hassirą nazwałeś xD //

- Czyżby nie odpowiadało Ci tutejsze towarzystwo?
*Zapytała nazbyt przesłodzonym głosem, zwracając się do Zaren*.

[Ibilis II]

//A to sory... gapa ze mnie //
Umiem... ale tak jest łatwiej.
*Zaczął ładować na plecy antylopę.*

[Zaren]

*zignorowała pytanie Hassiry żelazną ciszą i powstrzymując Iba, zaczęła rozdzierać pazurami antylopę. Większą część wzkazała Ibowi* Weź tą, nie będzie taka ciężka. Ja wezmę tą mniejszą, a reszta niech zostanie. Myślę, że tym zdziczałym z głodu Złoziemcom się przyda. *nie mówiąc nic więcej pochwyciła w zęby swoją część*

[Ibilis II]

*Uniósł swoją część* Pfofaź... *Wymamrotał do Kory pełnym pyskiem*
//xd//

[Hassira]

*Ostatkiem swej siły woli powstrzymała się, żeby nie rzucić się na Zaren i nie przywalić jej w tej głupią łepetynę. Cóż, postanowiła, że któregoś dnia da jej porządną nauczkę. Nie wie jeszcze z kim zadarła. Oj, jej ignorancja będzie ją drogo kosztować, a póki co, lwica stwierdziła, że zostanie przy swych pobratymcach. Czekała tylko, aż lwioziemska dwójka się wystarczająco oddali*.

[Sirius]

*Zaczął nerwowo uderzać ogonem o ziemię równocześnie zgrzytając zębami.*

[Zaren]

//Hi hi hii, czyżbym nacisnęła na odcisk? >D//
*zaczęła iść w stronę Lwiej Skały zdecydowanym szybkim krokiem, jakby między jej kłami wcale sterczał ciężki kawał mięcha*
<zt>

[Hassira]

- Uspokój się.
*Rzuciła ozięble, patrząc obojętnie na wyczyny swego brata, gdy tylko upewniła się, że Lwioziemcy ich nie słyszą*.
- Obiecuję Ci, że jeszcze zdążysz wykończyć tego grubego.

[Ibilis II]

*Poszedł z Zaren... oczywiście nim Hassira odezwała się do Massai*
//zt//

[Sirius]

Mam nadzieję...*Westchnął z gniewem* Może lepiej będę w zanadrzu na trochę większą odległość, teraz prawie walnąłem cały perfidny plan.

[Hassira]

- Spokojnie.
*Mruknęła, w dalszym ciągu przyglądając się lwu. Ach, jaki z niego wyrywny samiec. Zero opanowania. Po kim on w ogóle odziedziczył te geny?A zresztą, to było nieważne*.
- Jeśli nie ten plan, to inny. I tak ich wykończymy.
*Rzekła opanowanym głosem, wodząc za nim wzrokiem*.

[Sirius]

Ten plan wydaje się dobry...tyle że powinnaś być tam sama. A przynajmniej w ich pobliżu. Ja będę kawałek dalej, ukryty.

[Hassira]

- Na razie poczekam, aż to irytujące, małe coś zejdzie mi z drogi.
*Tu miała oczywiście na myśli Zaren*.
- Wtedy będę mogła do woli tamtym manipulować... To doprawdy słaby umysł.
*Stwierdziła niedbale, poruszając nieznacznie kitą ogona. Ot tak, w celach rozrywkowych*.

[Sirius]

To może ja spróbuję odciągnąć ją...a ty w tym czasie zajmiesz się tym grubym ?

[Hassira]

- Idź.
*Rzuciła krótko do samca, siadając równocześnie na ziemi i dumnie prostując swoją sylwetkę*.
- Ja się dołączę nieco później.
*Oznajmiła obojętnie, spoglądając znudzonym wzrokiem gdzieś w przestrzeń afrykańskiej sawanny*.

[Sirius]

Dobrze. *Przeciągnął się wysuwając pazury i zaczął iść w tym kierunku w którym poszli lwioziemcy.* Udanego polowania siostro, chociaż ty będziesz miała łatwiej.
//zt//

[Ghali]

A pan Massai wymknął się ukradkiem bez słowa, podczas owej uroczej konwersacji, którą prowadzili członkowie wrogich sobie stad. Nie chciało mu się w to wplątywać. Cyrk się skończył, nie było się z czego śmiać, a on drętwoty nie znosił. Wybył więc.

zt

[Sabiri]

*Pojawiła się ni stąd ni zowąd*
-Cześć

[Narcyza]

*Zauważając,że jej braciszek poszedł,też ewakuowała się,lecz zobaczyła Sabiri i rzekła.*
-Witaj.*Nie czekając,aż ona odpowie ruszyła.*

//Jeszcze nie zt //

[Hassira]

* Spojrzała z ukosa na Sabiri. Jej wzrok był zimny i obojętny. Hassira zamyśliła się. Skądś kojarzyła to młode. Hmm... Czy to czasem nie ta mała, którą niańczył niegdyś jej braciszek? Na to wygląda. Samica ruszyła niemrawo ogonem. Przydałaby się jakaś rozrywka*.

[Tevire]

* Tevire, leżąca pośród traw, zachichotała złośliwie, po czym wstała i oblizała pysk. Wyszczerzywszy ostre kły, usiadła i utkwiła wzrok w szarej samicy. *

[Hassira]

- Masz może wrodzoną wadę zgryzu?
*Ozwała się sucho do Tevire, niechętnie zwracając łeb w jej stronę*.

[Tevire]

Niekoniecznie, moja miła. Mam jednak ochotę posilić się tym żółtym tłustym czymś, nie poprawnie nazywającym się lwem. * Powiedziała cicho. *

[Hassira]

- Słodziutka, nazwij mnie tak jeszcze raz, a obiecuję ci, że ostatnim, czego zasmakujesz w swym życiu, będzie twój ogon wetknięty w gardziel.
*Rzekła nad wyraz opanowanym głosem, mierząc lwicę chłodnym, pogardliwym spojrzeniem*.
- Rozczaruję cię srodze, ale będziesz musiała zmienić swoje nawyki żywieniowe. Grubas jest mój.
*Wycedziła, lustrując ją nadal przenikliwym wzrokiem*.

[Tevire]

* Uśmiechnęła się złośliwie. * Jak sobie życzysz. Jeśli tak bardzo zależy ci na tym czymś, rób swoje. Chętnie popatrzę.