Rzeka graniczna

[Sirius]

Nie chce mi się denerwować. *Ziewnął* Możesz mnie co najwyżej zirytować .

[Hale]

- Jako czarny powinieneś mieć trochę więcej zapału do pracy. *zeskoczyła z drzewa i stanęła przed lwem*

//ach ten mój rasizm.//

[Sirius]

Zawiodę cię , jestem leniwy z natury. Z pracy lubię...polowania. Zdenerwować może mnie co najwyżej osoba która za wszelką cenę nie da mi odpocząć.

[Hale]

- Mmm. *mruknęła cicho.* Stado Ashgaan. Tam to wy wszyscy tacy jesteście. *rzuciła z przekąsem, nachylając się nad pyskiem lwa*

[Tevire]

* Spojrzała na lwy i przewróciła oczami. * Pyski im się nie zamykają. * Powiedziała cicho samica, patrząc ze złością na swe ostre pazury, lśniące złowrogo w blasku słońca. *

[Sirius]

W przeciwieństwie do pewnych lalusiowatych, praworządnych frajerów zza rzeki. *Przeciągnął się.*

[Tevire]

* Tevire spojrzała na lwa i uśmiechnęła się lekko, po czym podeszła nieco bliżej. * Złoziemiec, hę ?

[Sirius]

Dokładnie, ty też jak mniemam ? *Odparł tym razem grzecznie do Tevire.*

[Tevire]

* Wyszczerzyła kły w uśmiechu. * Nie od końca... * Mruknęła cicho. * Nie przepadam za złoziemcami...

[Sirius]

Ale chyba widziałem cię w naszym stadzie, jak ci na imię ?

[Tevire]

* Tevire westchnęła. * Owszem, widziałeś mnie. Po prostu niektórzy złoziemcy... to zdrajcy. * Zamyśliła się, po czym usiadła i oblizała pysk, wciąż czując na kłach krew zabitego kilka godzin temu stworzenia. *

[Sirius]

A więc dokładniej kim są ci zdrajcy ?

[Tevire]

* Tevire spojrzała na samca. * Ty nim nie jesteś, więc na razie nie musisz obawiać się nagłej śmierci. * Mlasnęła i polizała łapę. *

[Sirius]

*Uniósł jedną brew* Jesteś bardzo pewna siebie.

[Tevire]

* Uśmiechnęła się szeroko. * Zgadza się. Mam w sobie zarówno pustynną, jak i wygnańczą krew. * Mruknęła cicho, polizawszy się po przedniej łapie. *

[Sirius]

To wiele tłumaczy. *Przeciągnął się machnąwszy zamaszyście ogonem.*

[Tevire]

* Samica uniosła jedną brew wyżej. * Sarai i Ombre, moi pradziadkowie udeszli na pustynię... Urodziłam się w założonym przez nich stadzie, ale... odeszłam. * Westchnęła. *

[Sirius]

Aha, ciekawe. *Ziewnął* Zaraz...powiedziałaś Sarai i Ombre ?

[Tevire]

Owszem... * Powiedziała, patrząc na niego z zaciekawieniem. *

[Sirius]

Hm...być może to tylko zbieg okoliczności ale wśród moich przodków również są Sarai i Ombre.

[Tevire]

Changa, mój dziadek, miał trójkę rodzeństwa, dwie siostry i brata. * Rzekła samica, oblizawszy pysk. *

[Sirius]

Jak mieli na imię ? *Powiedział machając ogonem żeby trochę go ochłodzić.*

[Tevire]

Changa, Agnach, Safire i Erifasi. * Powiedziała, przypominając sobie opowieść matki. *

[Sirius]

Erifasi...była moją babcią. Co by znaczyło że jesteśmy kuzynami. Chyba...hm...

[Tevire]

* Wyszczerzyła oczy. * Jesteśmy dalszymi kuzynami... * Zamrugała i oblizała pysk. *

[Sirius]

Doprawdy ciekawy dzień, ostatnie czego bym się spodziewał to znalezienie kuzynki. Cóż, witaj w rodzinie, miło mi cię poznać.

[Tevire]

Tevire. * Przedstawiła sie, wyszczerzając kły do samca. *

[Sirius]

Sirius. *Odpowiedział odwzajemniając uśmiech* Cóż...wybacz kuzynko, mam sprawę do załatwienia, złapię cię kiedy indziej to porozmawiamy, do zobaczenia. *Ukłoniwszy się odszedł w tylko sobie znanym kierunku*
//zt//

[Tevire]

* Westchnęła, po czym wstała i zniknęła między drzewami. *

// zt //

[Hale]

*westchnęła, patrząc na dwójkę wygnańców. Pokręciła łbem z politowaniem i odeszła*

//zt//