Lwia Skała

[Lazareth]

*Nie odpowiedział, przekręcił się na drugi bok*

[Mara]

*Odeszła z Lwiej Skały.Kierowała się na granicę.*
//zt//

[Lazareth]

*Wstał na chwilę żeby coś upolować, gdy wrócił Sach już nie było, rzucił martwą antylopę na ziemię i odszedł*
//zt//


*Jakiś czas potem. Przyszedł tu z Tinnem żeby odpocząć po niefortunnej przygodzie w wąwozie, już miał się położyć gdy zobaczył przy wejściu do jaskini jakieś zawiniątko z liści. Delikatnie trącił go łapą*

[Tinn]

*Przychodzi za Lazem*
A to co? Chyba to nie koniec niespodzianek. Ale na dziś mam ich dość. A wież że w wąwozie widziałem ducha Mufasy?

[Sirius]

*Z pakunku wyskoczyło małe, szare lwiątko. Przez moment rozglądało się po okolicy. Jego spojrzenie stanęło na lwie który go obudził. Szybko zidentyfikował osobnika* Tata?! Tata! *Skoczył na ciemnego lwa łasząc się*

[Tinn]

*Spojrzał na Laza ze zdziwieniem*

Laz kto to jest? To twój syn?

[Lazareth]

*Leżąc na plecach pogłaskał malca* Eee nie wiem...jak masz na imię mały? Skąd sie tu wziąłeś?

[Sirius]

Mam na imię Saren tato. *Wsunął lwu swoją głowę pod łapę* Spałem z mamą, ale obudziłem się już tutaj...wczoraj kiedy spytałem czy mam tatę powiedziała że ma na imię Lazareth, i że ma ciemne futro. I że jest królem. Czy masz tak na imię? *Odsunął się trochę od niego*

[Lazareth]

Mam,mam...*Lekko oszołomiony postanowił dowiedzieć się jeszcze jednego: * A jak ma na imię twoja mama?

[Sirius]

Moja mama ma na imię Sachara *Uspokojony że to jednak jego ojciec znów wtulił się w jego czarną grzywę*

[Lazareth]

*Odetchnął z ulgą* Posłuchaj...mama może być już daleko stąd...zamieszkasz ze mną. Będziesz księciem *Uśmiechnął się do lwiątka i potargał mu futro na głowie* Jesteś głodny? Spragniony?

[Sirius]

Nieee...ale chcę się pobawić :3 . Mogę pochodzić po okolicy? *Spojrzał błagalnie na ojca i nie czekając odpowiedzi wybiegł z Lwiej Skały*
//zt//

[Tinn]

Laz może pójdę się z nim trochę pobawić?
*Zapytał zdziwiony Tinn*

[Lazareth]

Idź, idź. Tylko pilnuj żeby nie chodził na granicę

[Tinn]

Pewnie! Mogę być Eskortą jakby?

[Lazareth]

*Ziewnął* Tak tak, pewnie pewnie *Położył się i zaczął spać*

[Tinn]

Dzięki Laz, jesteś super!
*Pobiegł w stronę gdzie pobiegł Saren*

//zt//

*Po chwili przyszedł bo sobie przypomniał coś za czasów wygnańczych*

Laz obudź się! Muszę ci coś powiedzieć.

[Lazareth]

*Westchnął* Co się stało? *Przymrużył oczy, słońce nie było widokiem który chciałby zobaczyć zaraz po przebudzeniu*

[Tinn]

Cóż... popatrz się tam w lewo na górę, i wyobraź sobie to co zaraz powiem. Ok a więc gdy byłem wygnańcem i siedziałem koło termitiery to słyszałem jak jakaś Kora, Ombre i Nela, mówili o jakimś napadzie na Lwią Ziemię. A Nela powiedziała tak:
-Laz jest królem i trzeba go zabić.
Co o tym sądzisz?

[Lazareth]

A co mam o tym sądzić? Kiedy to wygnańcy nie knuli uśmiercenia władcy? O tym że szykują wojne wiem, bo to oczywiste. A Nela...Nela to już nie jest moją córką...została wydziedziczona, pozostały tylko więzy biologiczne, to że będzie chciała mnie zabić też było do przewidzenia. *Wstał* Muszę coś załatwić. *Zszedł z Lwiej Skały i udał się na Granicę*
//zt//

[Tinn]

-No cóż to smutne... Ja mam 7 i pół miesiąca więc mam nadzieję że szybko się stanę nastolatkiem by cię obronić lub innych... No cóż to ja może już pójdę poszukać Sarena?
*Poszedł szukać Sarena*

//zt//

*Za chwilę przychodzi zły*
-Głupia Nel... czy tam Mara...
*Kładzie się i nie zwraca uwagi na Laza. Jednak po chwili znowu idzie w tamte miejsce*
//zt//

*Znowu tu wraca. Widział za wiele w bitwie więc idzie spać. Śniło mu się że Laz wygrał i wszyscy świętowali. Jednak malec znowu idzie na pole bitwy*
//zt//

*I za chwilę przychodzi z naprawdę smutną miną. Potem odchodzi gdzieś z inną miną*
//zt//

*Znowu przychodzi i szuka Laza. Nie widzi go i idzie*
//zt//
//Rozumiem, że wracanie jest jakoś uzasadnione, ale jak znowu gdzieś idziesz, to pisz zt... poza tym, skoro wiesz, że tu go nie ma, ani nikogo, kto Ci odpisze, to po grzyba tu przyłazisz? Mvuto//

[Zauditu]

Usmiecha się, a potem bez słowa rzuca się ze skały mamrocząc:
- Żegnajcie... Wróce... wróce i wam pomogę
Jej twarz rozjasnia błogi uśmiech, gdy zrzuca sie ze skały...

// I oto nastepuje śmierć Zauditu. Taka jest kolej rzeczy. Ale ona wróci. Już wkrótce...//

[Tinn]

*Przychodzi trochę zdziwiony. Coś mu kazało tu przyjść... Patrzy że Zauditu zleciała ze skały*
-O nie!
*Biegnie do niej*
-Co ci jest? Żyjesz? Kim jesteś?
*Zaczął zadawać jej masę pytań*

[Feya]

* Lwica powoli podchodzi do lwa.* Witaj. Jestem Feya. * Uśmiecha się łagodnie, poczym sieda na ziemi wpatrując się w niego błekitnymi oczami.*

[Lazareth]

*Wrócił zmęczony i położył się na głazie leżącym nieopodal. Po jakimś czasie zobaczył Feye i uświadomił sobie że nie widział jej tu wcześniej* Witaj, jesteś tu nowa?

[Feya]

*Patrzy niesmiale na lwa, a po chwili uposzcza wzrok* Tak, ja...* Uśmiecha się lekko* Ja jestem Feya, a ty... ty jesteś Lazareth tak?

[Lazareth]

Tak, tak mam na imię. Miło mi cie poznać Feya. *Spojrzał na jej brzuch* Wybacz pytanie, jesteś w ciąży?

[Feya]

* Usmiecha się* Tak
//Dłuższe posty proszę... ale widzę, że w następnym sobie przypomniałaś... więc to zignoruję (jednorazowo) Mvuto//

[Lazareth]

// Pisz trochę dłuższe posty, tak 4 słowa minimum ;-) //
Ooo...więc jeśli będziesz czegoś potrzebować, po prostu powiedz. Mam nadzieję że zostaniesz tutaj, przynajmniej dopóki lwiątka nie przyjdą na świat.

[Feya]

// Sorry zapomniałam//
* lwica nagle nieruchomieje, a jej pysk wykrzywia wielki ból. Po dwóch minutach, dysząc ciężko oznajmiła:* Widziałam... widziałam ciebie i twojego wroga... ból... krew... wojnę !!!