Lwia Skała

[Mara]

-Teraz już nie.*Jest smutna*
-Chyba sobie pójdę gdzieś zaraz.

[Lazareth]

Czemu? Jesteś aż tak smutna bo wygnałem tych dwoje? Zostań...chyba że naprawdę chcesz zostać sama, jeśli tak to możesz spokojnie iść na granicę, tam jest względny spokój, ale pamiętaj, teraz jesteś księżniczką, musisz na siebie uważać, w razie czego zarycz.

[Mara]

-Nie chce być księżniczką,nienawidzę tego.Mogłam zostać jeszcze wygnańcem.*Westchnęła*

[Lazareth]

*Westchnął* Nikt przecież nie każe ci rządzić, nikt nie każe ci być moją następczynią. Ale bądź co bądź jesteś moją córką. Na królewskie córki zawsze znajdzie się ktoś kto zechce je zabić lub wykorzystać.

[Mara]

-Mnie się nie da zabić.Jestem za szybka żeby mi coś zrobić.

[Sachara]

*dumnie stompa po miękkiej ziemi. Podchodzi do ukochanego. Ociera sie głową o jego głowę*

[Mara]

*W myślach:Jeszcze ona...*
-Hej mami.

[Sachara]

*Zmierzyła córkę bezlitosnym wzrokiem i chwyciła ją za kark, zaniosła na czubek lwiej skały.* Widzisz to złote pole.. To, ziemia wyzwolona... Stado północy.
//Jakie Stado Północy??//
//I kto Ci pozwolił iść na Lwią Skałę, modzi też muszą mieć zgodę administracji. Mvuto//

[Mara]

-I co z tego?*Patrzy się na coś tam*

[Lazareth]

Odzywaj się do matki z większym szacunkiem *Otarł się o Sach*

[Mara]

*Wypadła*
-Ale po co mi to wg?

[Sachara]

Po to żeby już nigdy nie ujrzeć światła słonecznego, po to by żyć w idealnym mroku -*otworzyła paszczę a jej kły zajaśniały w świetle zachodzącego słońca.* Mrok zapada..mógłby zostać na wieki.

[Mara]

-Jakie bzdury. Boże ja na Pustkowiach uczyłam się czegoś innego.

[Sachara]

To nie nauka lecz prawda

[Mara]

-Taa jasne.A teraz przeproszę ale już chyba pójdę.

[Sabiri]

Staje dumna na LS Hmm bracie, co znów się dzieje ?

[Lazareth]

Nielicząc tego że zostałem królem i pokłóciłem się troche z córką?

[Sabiri]

Ach tak...te nastolatki *Śmieje się tak jak Mufasa kiedy Zazu chciał zrobić ze skazy dywanik, tylko że kobieco* Bardzo się cieszę że jesteś królem ^^ *nagle jakby z nieba przypomniała sobie coś* O W NAJŚWIĘTSZEGO MUFASĘ! Muszę iść! pa! *Jak pogrzana pobiegła w stronę granicy.*
//Szanuj język którym mówisz i piszesz. Mvuto//

[Lazareth]

Eeee, dobrze, narazie...*Ciekawe co się stało- pomyślał*


//Jakiś czas potem: //

*Delikatnie położył swoją królową na ziemi, i po chwili przeniósł ją na materac z liści palmowych zebranych po drodze z gór. Położył się obok niej*

[Sachara]

*poczuła ciepło, powoli otworzyła oczy, ale nie mogła wstać - była zbyt zmarznięta - nie czuła łap*

[Lazareth]

*Przytulił ją mocniej, żeby ją ogrzać, urzyczył grzywy jako koca. Pocałował ją kilka razy, najcieplej jak umiał*

[Mara]

*Skacze na Laza i go drapie i szczypie.Odgryzła mu ucho i zrobiła ranę na plecach.*
-Hahahaha!!
//Ej! Trwałe uszkodzenia - odgryzienie ucha za zgodą osoby sterującej daną postacią, co najwyżej możesz mu naderwać ucho. Mvuto//

[Lazareth]

*Odepchnął od siebie córkę, delikatnie, ale stanowczo* Nela, co ty?

[Mara]

*Podchodzi*
-Mam misje do wykonania.*I drapnęła go w oko.*

[Lazareth]

*Syknął* Ale czemu...? Kto...? *z wściekłości wysunął pazury, ale jednak nie odważył się żeby zadać cios, nie swojej córce*

[Mara]

-A taka jedna mi powiedziała.Nie znasz jej.*Warknęła*

[Lazareth]

I chcesz mnie zabić? To powinno być łatwe, bo nie ja skrzywdzę własnego dziecka...*Skrzywił się*

[Mara]

-Wygnaj mnie.Proszę.*Powiedziała spokojnie xD*

[Lazareth]

*Westchnął* Dobrze, możesz iść gdzie chcesz...*Odwrócił się i znów położył obok Królowej*

[Mara]

-Znaczy że mogę iść na Pustkowia?*Ma zaciesz*