Lwia Skała

[Mateso]

*Stał obok Laza czekając na sygnał, nie mógł uwierzyć w to co robi regent //chodź sam pewnie postąpiłby tak samo // *

[Mvuto]

Czyli rozumiem, że Ci się podoba? *Mocno się do niej tuli... tak mocno, że aż ją przewraca *

[Aria]

* Przewraca się i pokazuje kły w uśmiechu * Podoba mi się, i to bardzo * Liże go po pyszczku *

[Mvuto]

*Mruczy i także ją całuje... zupełnie nie jest świadom otaczającej go rzeczywistości...*

[Aria]

* Przekręca się tak, że leży na Mvuto i odwzajemnia pocałunek *

[Mvuto]

*Zamyka oczy, przyciska ją do siebie łapą i mruczy*
//A to nie tak upadliśmy, że ja na Tobie leżałem? Mniejsza, widać tak dało się obrócić //

[Aria]

// załóżmy //
* Wtula się w jego futro, mruczy i przymyka oczy *

[Lazareth]

*Skinął na Mateso, wyszedł z cienia patrząc na Arię i Mvuto* No no no...kogo my tu mamy

[Mateso]

*Wybiegł z kryjówki i zagrodził zakochanym drogę ucieczki. Wyszczerzył kły w paskudnym uśmiechu*

[Mvuto]

O_O
Yyyy... cześć Laz... co Ty tu robisz? Eeee... myślałem, że się spotykasz z tą Wyzwolenką w tej chwili...
Yyy... cześć Mat... *W myślach: Mam przerąbane*

[Lazareth]

Ano cześć...widzę że i ty przygruchałeś sobie wygnankę...oczywiście wierz co za to grozi? I to regentowi...nieładnie..

[Aria]

* Natychmiast zrywa się na równe nogi i patrzy raz po raz na trzy lwy * My.. no... yyy.. * Jąka się *

[Mvuto]

*Przełknął ślinę* Wiem, co mi grozi... wybierasz czapę , czy wygnanie?
Zaraz... a wiesz, że Ty przecież się z Wyzwolenką spotykasz...

[Lazareth]

Ja spotykam się z wyzwolenicą...racja...ale muszę...a poza tym wyzwolenica to nie wygnanka...NO I JA NIE SPROWADZAM JEJ NA LWIĄ ZIEMIĘ!!!

[Mvuto]

*Wstał* W takim razie, karaj mnie jak chcesz, jak prawo każe, czy jak tam masz już pomysł... ale ją puśćcie wolno...

[Aria]

Nie * Mówi stanowczo * Jeżeli chcesz zabić Mvuto, zabij również mnie ! * Dumnie unosi głowę *

[Lazareth]

*Spojrzał na Arię* Dobrze, nie mamy chyba powodów żeby karać ją...w przeciwieństwie do ciebie *Odwrócił się na moment plecami, zastanowił się, po czym znów zwrócił się do pozostałych* Skazuję cię na wieczyste i nieodwołalne wygnanie! Oczywiście odebrane ci są też prawa regenta i prawa do tronu. Od dziś jesteś wygnańcem...nie muszę ci mówić na czym to polega prawda?

[Aria]

* Nieruchomieje na chwilę, nie wie co powiedzieć, ani zrobić *

[Mvuto]

Mam nadzieję, że wobec samego siebie też wyciągniesz konsekwencje... bo ja na Twoją lwicę oko przymykałem... karaj więc również siebie, jeżeli chcesz mieć czyste sumienie. Wiem na czym to polega... Darujcie mi tylko pieśń o tym, bo nie jest niezbędna... *Zwrócił się ku Arii* Aria, chodź za mną... *Ruszył ku Granicy z wzniesioną głową *
//Jeszcze nie zt//

[Aria]

* Zerknęła na brata, po czym dogoniła Mvuto i szła równo z nim *

[Lazareth]

*Stał na Lwiej Skale wskazując swoją postawą na Pustkowia* Odejdźcie! Nie wracajcie tu nigdy, chyba że po śmierć!

[Mateso]

*Stanął troche dalej od Laza patrząc na odchodzące lwy, mrugnął do Arii i machnął ogonem w kierunku byłego regenta*

[Mvuto]

*Dalej idzie z uniesioną wysoko głową z miną, jakby się nie przejmował tym, co się stało. *
//zt//

[Aria]

* Idzie tuż obok Mvuto *
// zt //

[Mara]

*Przychodzi*
-I co zrobiłeś?Oni się kochali.*Warknęła*

[Lazareth]

*Uśmiechnął się w odpowiedzi* A teraz mogą się kochać bez ograniczeń. Teraz należą do jednego stada. O tym nie pomyślałaś?

[Mara]

-Pomyślałam.Ale się i tak obraziłam.*Usiadła tyłem do Laza*

[Lazareth]

A niby czemu to moja córcia się obraża? *Uśmiechnął się i potrzedł do córki*

[Mara]

-A nie wiem.*Robi się głupia jak Kiara*
-Nie no bo ja teraz nie mam z kogo się śmiać.

[Lazareth]

Śmiej się z Mateso, śmiej się z życia...nieważne z czego będziesz się śmiać, ważne że będzie ci sprawiać radość.