Sekretna Jaskinia pod Baobabem

[Mvuto]

Khyyyy.... *Trudno mu oddychać, nie mówiąc już o mówieniu* Sa sooo....

[Lazareth]

*Słysząc jakieś charczenie wewnątrz groty domyślił się co się stało i wbiegł do środka, najeżył się i zaczął okrążać Husari* Puść go! *Wysunął pazury*

[HRR]

*Zmarszczyła brwi i spojrzała przez ramię na Laza. Wydała z siebie cichy, groźny pomruk. Nie przestała jednak naciskać na szyję Mvuto.*

[Mvuto]

*Próbuje ją odepchnąć łapą, co nie jest łatwe, gdy w ten sposób leży*

[Lazareth]

*Skacze na Husari z wysuniętymi pazurami, zrzucając ją z Mvuto, po czym wbija jej kły w szyje, ale tak żeby jej nie zabić, przynajmniej jeszcze nie*

[HRR]

*Zrobiła piękny unik, że Laz nawet jej nie drasnął. Syknęła gniewnie i napięła wszystkie mięsnie.*

[Lazareth]

*Naprężył się i schylił gotów do drugiego skoku, na razie jednak czekał na jej ruch*

[HRR]

- No i co się mieszasz, kotek? *- prychnęła gniewnie i zaczeła machać ogonem jak szalona.* - Nic ci do tego, s*ierdalaj stąd, dobrze ci radzę.

[Lazareth]

*Błysnął kłami w ironicznym uśmiechu* To mój przyjaciel, i przyszły poddany, a przy tym lwioziemiec jak ja, nie moge go tak zostawić na pastwe wygnańca. *Zaczął ją okrążać* Nadal masz szanse wyjść z tego bez szwanku jeśli pozwolisz nam odejść.

[HRR]

- O, czyzbyś groził przedstawicielce płci pieknej? *- zaśmiała się.* - Jesteś tak pewny wygranej? Tego, że zasiądziesz na tronie? Nie sądzę, by ci się to udało. Wiesz co, żyję na tym świecie dłużej niż ty i z tymi twego rodzaju już się spotkałam. A takim podejściem nie wróżę ci nic dobrego.

[Lazareth]

Nie lubie grozić płci pięknej ale tym razem jestem do tego zmuszony. *Dalej okrążał Husi* I nie jestem pewny wygranej, ale jestem pewny że nie wyjdziesz tego bez jakichkolwiek obrażeń, dlatego właśnie spróbowałem perswazji, chociaż z wygnańcami to i tak zazwyczaj do niczego nie prowadzi.

[HRR]

*Spojrzała nań beznamiętnie. Zerwała się i jednym susem znalazła się przy Mvuto. Zatopiła kły w jego barku.*

[Lazareth]

*Skoczył nad nią w przelocie chwytając kłami za jej szyje, tym razem mocniej, i głębiej zatapiając zęby w jej ciele, przewrócił ją na bok i wbił pazury prawej łapy między jej żebra, krew obficie pociekła na ziemię*

[HRR]

*Jedynie ją lekko drasnął, nie robiąc jej żadnej większej krzywdy, więc bez problemu znalazła się przy Mvuto.*

[Lazareth]

*Wściekły że lwica mu się wymknęła, podbiegł i bez uprzedzenia chlasnął ją pazurami po pysku*

[HRR]

// BEZ UPRZEDZENIA, HAAHAH XD Ciekawe jakby wyglądał atak z uprzedzeniem XD//

*Poczuła jak stróżka krwi spływała po jej policzku. Odbiła się mocno łapami od gruntu i skoczyła na Laza usiłując ugryźć go w kark.*

[Lazareth]

*Ledwo co uchylił się w bok i natychmiast odwrócił się do niej przodem, obnażył kły*

[HRR]

*Wylądowała i automatycznie się obróciła, poczym od razu zaatakowała. Z impetem skoczyła ku niemu, próbując przybić go do ściany jaskini.*

[Lazareth]

*Pod naporem lwicy cofnął się do tyłu, poczuł że zbliża się do ściany, nie mógł jej na to pozwolić, skoczył wprost na nią z wysuniętymi pazurami chcąc ją powalić i rozdrapać gardło*

[HRR]

*Husari była masywnej budowy, więc Lazareth nie był wstanie jej powalić, biorąc pod uwagę jeszcze okoliczności. Odskoczyła od niego i wymierzyła mu kilka szybkich ciosów w pysk.*

[Lazareth]

*Przeskoczył nad Husari tak że znalazł się za nią. Splunął lekko różowawą śliną, po czym natarł jeszcze silniej, z wściekłością. Zamachnął się celując w policzek, jednocześnie szykując się do skoku*

[HRR]

*Po prostu przyległa do ziemi. Jego łapa poszybowała wysoko nad jej łbem. Uskoczyła w bok, oczywiście bracając się przodem do Laza.*

[Lazareth]

*Skoczył na Husari z góry celując pazurami w kręgosłup i kłami w udo*

[Mvuto]

*Był ranny i ledwo przytomny. Nie był w stanie się poruszyć, lecz słyszał wszystko i zaintrygowały go słowa Laza: to mój przyjaciel i przyszły poddany. Choć (Mvuto) był tylko tymczasowym regentem, zastanowiło go, czemu Lazareth jest taki pewny swego przejęcia tronu. Przecież mieli oddać tron jak najbliższemu krewnemu Mufasy Wielkiego, gdyż takie osoby wciąż żyją.*
//patrzeć na drzewko władców.//

//Będę robił tu za MG i rozstrzygał walkę, ok?//

[Aria]

*przechodząc obok usłyszała jakieś odgłosy walki, weszła do środka, położyła się i po pewnym czasie gdy jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności poszła dalej. Zobaczyła walczącą Hu i Laza ale postanowiła nie ingerować nie wiedząc co jest powodem bijatyki. Zauważyła Mvuto i podeszła do niego* Żyjesz, Mvuciak ? *spytała drwiąco*

[Kora]

*wcześniej siedząc z Helbim i Hale usłyszała ryki i uderzenia. Jak strzała pomknęła w tamtą stronę. Ujrzała dwójkę walczących lwów ściśniętych w uścisku i po chwili nieprzytomnego Mvuto oraz Arię nieopodal* Co tu się dzieje? *warknęła donośnie żelaznym głosem*

[Lazareth]

*Odskoczył od Husari, nadal nie spuszczając z niej wzroku, ciągle gotowy do kolejnego ataku* Chciała zabić Mvuto! Wciągnęła go w pułapkę. *Przypomniał sobie kim są pozostałe lwice* O żesz...

[Aria]

*zerknęła na Korę i skinęła na przywitanie po czyn odwróciła się w stronę Laza. Wyszczerzyła kły w drwiącym uśmiechu* naprawdę, a to ci dopiero *powiedziała przeciągając samogłoski*

[Lazareth]

Ta...ze mną możecie od biedy walczyć, jesteście wygnańcami, dla was walka trzy na jednego to nic nowego...ale Mvuto zostawcie, jest ranny, nie jest w stanie walczyć.

[Aria]

*patrzyła Lazowi prosto w oczy, lodowo niebieskie tęczówki wydawały się świecić w ciemności.. zastanawiała się nad tym czy naprawdę ma ochotę na walkę, spojrzała na Korę wyczekująco*