Na nic się zdały jej poczynania, bowiem teraz jego oczy rozświetliły się iskierkami złośliwości i narastającego szaleństwa. Ghali lubił takie gry i Mrithi wiedziałaby o tym, gdyby tylko było między nimi więcej takich chwil, jak ta. Wyglądało na to, że zielonooka nie do końca wiedziała, o co mu chodziło.
Podniósł się z ziemi i natychmiast ruszył ku niej krokiem pewnym i stanowczym, acz wolnym. Mroźne spojrzenie nadal ją świdrowało, a parszywy, nie wróżący niczego dobrego uśmiech pojawił się na jego pysku.
- Czy ty nadal nie pojmujesz, w jakiej jesteś sytuacji? - znów odezwał się tym delikatnym i wypranym z uczuć głosem, który był tak czysty, nienapiętnowany gniewem, że aż ciarki przebiegały po grzbiecie - Znikasz, chociaż obiecałaś, że będziesz. Przyrzekałaś, że to ostatni raz... Rozczarowałaś własnego króla, Mrithi. Za zdradę należy się kara, nieprawdaż?
Nagły skok i nacisk na grzbiet mógł zaskoczyć zielonooką. Legła na ziemi, przygwożdżona ciężarem smukłego samca. Ciężka łapa lwa przyciskała jej głowę, by nie mogła jej unieść.
Dżungla Msiti
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Dżungla Msiti
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Dżungla Msiti
Początkowo nie reagowała na nic, choć jej drgający ogon zdradzał jej zdenerwowanie. Dopiero gdy poczuła cały jego ciężar na sobie i łapę przyciskającą czaszkę do ziemi, zmroził ją strach. Przez moment tkwiła nieruchomo, a przed jej oczami zjawiła się znów znajoma postać.
Tkwiła nieruchomo, wpatrując się w rozszarpanego Mao... i sprawcę jego śmierci. Szarooki podniósł swój wzrok na nią, a na jego zakrwawionym pysku pojawił się obłędny uśmiech.
- No proszę... czekałem na ciebie...
Czuła, jak mocno bije jej serce. Chciała uciekać... jednak nie mogła. Nie bez brata... a dwa, że nie była w stanie. Jej własne łapy jej nie słuchały.
Czarnogrzywy samiec śmiejąc się cicho, podszedł powoli i podszczypując jej skórę, powoli przesuwał się od łba do jej bioder.
- Nawet nie wiesz, jak długo czekałem... za długo...stanowczo...
Nie zdążyła nawet zareagować- w jednej chwili znalazła się pod samcem, z jego łapą na swym łbie. Czuła spływającą po karku i i biodrach krew.
- A teraz, jesteś tylko MOJA.
Dopiero wtedy ją otrzeźwiło. Sięgnęła łapą i cisnęła piachem w pysk Siriego- ten był na tyle pewny siebie, że trzymał łeb wtulony w bok jej szyi. Nie mógł uniknąć ciosu. Łopatkami i biodrami jednocześnie uderzyła samca w pierś i miękkie podbrzusze, nie bacząc na kolejne, drobne rany. Nie patrzyła za siebie. Uciekała.
Nie wiedziała, że gdy to wszystko przetoczyło się przez jej umysł, przez dobrą minutę trwała w ciszy, a jej ciało z każdą chwilą drżało coraz bardziej. Ślepia rozszerzyły się w czystym strachu.
I tym razem, szybko uniosła biodra z rykiem paniki, zrzucając Ghaliego z siebie, gdy ten tylko stracił równowagę, zabrała łeb spod jego łapy i w panicznym biegu odsunęła się od słomkogrzywego. Teraz nie widziała tam jego. Widziała szarookiego, czarnogrzywego samca. Jej pierś unosiła się w szybkim, płytkim oddechu. Coś jednak zatrzymało ją w tym biegu. Z trwogą obejrzała się za siebie. Czy on ją goni?
Jednak Siri zniknął... został tylko Ghali.
Pod Mrithi ugięły się łapy. Usiadła wolno na ziemi i odwróciła od karmelowego łeb.
Dwie cienkie blizny na tyle czaszki.
Tkwiła nieruchomo, wpatrując się w rozszarpanego Mao... i sprawcę jego śmierci. Szarooki podniósł swój wzrok na nią, a na jego zakrwawionym pysku pojawił się obłędny uśmiech.
- No proszę... czekałem na ciebie...
Czuła, jak mocno bije jej serce. Chciała uciekać... jednak nie mogła. Nie bez brata... a dwa, że nie była w stanie. Jej własne łapy jej nie słuchały.
Czarnogrzywy samiec śmiejąc się cicho, podszedł powoli i podszczypując jej skórę, powoli przesuwał się od łba do jej bioder.
- Nawet nie wiesz, jak długo czekałem... za długo...stanowczo...
Nie zdążyła nawet zareagować- w jednej chwili znalazła się pod samcem, z jego łapą na swym łbie. Czuła spływającą po karku i i biodrach krew.
- A teraz, jesteś tylko MOJA.
Dopiero wtedy ją otrzeźwiło. Sięgnęła łapą i cisnęła piachem w pysk Siriego- ten był na tyle pewny siebie, że trzymał łeb wtulony w bok jej szyi. Nie mógł uniknąć ciosu. Łopatkami i biodrami jednocześnie uderzyła samca w pierś i miękkie podbrzusze, nie bacząc na kolejne, drobne rany. Nie patrzyła za siebie. Uciekała.
Nie wiedziała, że gdy to wszystko przetoczyło się przez jej umysł, przez dobrą minutę trwała w ciszy, a jej ciało z każdą chwilą drżało coraz bardziej. Ślepia rozszerzyły się w czystym strachu.
I tym razem, szybko uniosła biodra z rykiem paniki, zrzucając Ghaliego z siebie, gdy ten tylko stracił równowagę, zabrała łeb spod jego łapy i w panicznym biegu odsunęła się od słomkogrzywego. Teraz nie widziała tam jego. Widziała szarookiego, czarnogrzywego samca. Jej pierś unosiła się w szybkim, płytkim oddechu. Coś jednak zatrzymało ją w tym biegu. Z trwogą obejrzała się za siebie. Czy on ją goni?
Jednak Siri zniknął... został tylko Ghali.
Pod Mrithi ugięły się łapy. Usiadła wolno na ziemi i odwróciła od karmelowego łeb.
Dwie cienkie blizny na tyle czaszki.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Dżungla Msiti
Padł na bok, gdy lwica z impetem wyrwała się spod niego. Nie sądził, że w tak delikatnym, cudnym ciele drzemie aż tak wiele energii, by jednym szarpnięciem powalić rosłego samca. Przewrócił się na brzuch, a słomkowa grzywa przykryła jego wykrzywione w paskudnym uśmiechu oblicze. Kpiący, obrzydliwy chichot zmącił ciszę między nimi.
- Heh, lubię, jak wczuwasz się w rolę... - wyrzucił, kiedy odwracał swój wzrok ku jej zatrzymanej w oddali sylwetce.
I zamarł.
Wcale nie wczuwała się w rolę. Ona... ona się bała. Jej strach był autentyczny. Ale dlaczego? Przecież wiedziała, że nic jej nie zrobi, że robi to tylko dla pikanterii, którą uwielbiał w takich relacjach. Uśmiech zniknął z pyska, a w ślepiach pojawiło się pytanie.
Ghali wstał i zrobił dwa zatrwożone kroki ku ukochanej. Obserwował ją z oddali, a jego mroźny wzrok spoczął na tym, co szpeciło jej potylicę.
Dwie długie blizny przechodziły przez jej ciemię i potyliczną część głowy. Znał je doskonale, widział je przecież codziennie. Kiedy jednak zwykle na nie patrzył, nie myślał o tym, jak zyskała je Królowa Cmentarza. Teraz wiedział.
Wszystko zaczęło się układać w sprytnym łbie samozwańczego władcy. Przypomniał sobie, co mówiła mu o swoim pochodzeniu i o szramach, które pokrywały w niektórych miejscach jej ciało. Przerażenie ujęło jego serce, gdy w końcu pojął jej słowa.
"Rzucił się na mnie, starając się..."
Ból przeszył go na wskroś tak mocno, że zacisnął mocno powieki i wydał z siebie syk.
Teraz on był tym potworem, który chciał skrzywdzić Mrithi.
Nie wiedział, ile czasu minęło, nim w końcu zebrał się w sobie, by dotrzymać jej towarzystwa. Był potworem, który wyzwolił w niej te wszystkie wspomnienia, ale i jedyną personą, która mogła w tej chwili dać jej poczucie bezpieczeństwa. Ciche kroki zatrzymały się tuż za szarą sylwetką zielonookiej, a krótkie dmuchnięcie w bark dało jej do wiadomości, że ktoś przy niej jest. Jasne oczy przyglądały się jej zza szklanej zasłony łez. A może ona wcale go teraz nie chce?
- Heh, lubię, jak wczuwasz się w rolę... - wyrzucił, kiedy odwracał swój wzrok ku jej zatrzymanej w oddali sylwetce.
I zamarł.
Wcale nie wczuwała się w rolę. Ona... ona się bała. Jej strach był autentyczny. Ale dlaczego? Przecież wiedziała, że nic jej nie zrobi, że robi to tylko dla pikanterii, którą uwielbiał w takich relacjach. Uśmiech zniknął z pyska, a w ślepiach pojawiło się pytanie.
Ghali wstał i zrobił dwa zatrwożone kroki ku ukochanej. Obserwował ją z oddali, a jego mroźny wzrok spoczął na tym, co szpeciło jej potylicę.
Dwie długie blizny przechodziły przez jej ciemię i potyliczną część głowy. Znał je doskonale, widział je przecież codziennie. Kiedy jednak zwykle na nie patrzył, nie myślał o tym, jak zyskała je Królowa Cmentarza. Teraz wiedział.
Wszystko zaczęło się układać w sprytnym łbie samozwańczego władcy. Przypomniał sobie, co mówiła mu o swoim pochodzeniu i o szramach, które pokrywały w niektórych miejscach jej ciało. Przerażenie ujęło jego serce, gdy w końcu pojął jej słowa.
"Rzucił się na mnie, starając się..."
Ból przeszył go na wskroś tak mocno, że zacisnął mocno powieki i wydał z siebie syk.
Teraz on był tym potworem, który chciał skrzywdzić Mrithi.
Nie wiedział, ile czasu minęło, nim w końcu zebrał się w sobie, by dotrzymać jej towarzystwa. Był potworem, który wyzwolił w niej te wszystkie wspomnienia, ale i jedyną personą, która mogła w tej chwili dać jej poczucie bezpieczeństwa. Ciche kroki zatrzymały się tuż za szarą sylwetką zielonookiej, a krótkie dmuchnięcie w bark dało jej do wiadomości, że ktoś przy niej jest. Jasne oczy przyglądały się jej zza szklanej zasłony łez. A może ona wcale go teraz nie chce?
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Dżungla Msiti
Wpatrywała się tępo w kępę traw znajdującą się przy jej zewnętrznej łapie. Ciągle drżała, raz po raz przez jej ciało przebiegała silniejsza fala drgawek. Mrithi jedynie zaciskała wtedy ślepia i zaciskała kły. Jej żołądek był teraz jedną, wielką gulą, gotową w każdej chwili wrócić na światło dzienne.
Nie miała bladego pojęcia, co teraz działo się z Ghalim. W zasadzie... nawet jej to teraz nie interesowało. Przecież dała mu znak... wiedział, co się stało! A może... nie rozumiał? Jak miał zrozumieć... przecież był samcem jak i on.
Przez moment korciło ją, by odwrócić się i trzepnąć mu w pysk. Choćby za chwilę jej cierpienia. Należało się przecież! Nie ważne któremu z nich...
W tym momencie poczuła ciepły oddech na swoim barku.
Odwróciła się momentalnie z obnażonymi kłami. Przez moment była gotowa rzucić się na niego. Ale tylko przez moment.
Dopóki jej ogarnięte błyskiem szału ślepia nie wylądowały w jego załzawionych oczach.
Znieruchomiała zupełnie, a wściekły wyraz powoli znikał z jej pyska. W pewnej chwili coś w niej pękło. Z jej pyska uleciał jęk bólu, a jej łeb wtulił się w jego grzywę. Z jednej strony przywołał to, co tak bolało. Z drugiej... nie zostawił jej.
Nie miała bladego pojęcia, co teraz działo się z Ghalim. W zasadzie... nawet jej to teraz nie interesowało. Przecież dała mu znak... wiedział, co się stało! A może... nie rozumiał? Jak miał zrozumieć... przecież był samcem jak i on.
Przez moment korciło ją, by odwrócić się i trzepnąć mu w pysk. Choćby za chwilę jej cierpienia. Należało się przecież! Nie ważne któremu z nich...
W tym momencie poczuła ciepły oddech na swoim barku.
Odwróciła się momentalnie z obnażonymi kłami. Przez moment była gotowa rzucić się na niego. Ale tylko przez moment.
Dopóki jej ogarnięte błyskiem szału ślepia nie wylądowały w jego załzawionych oczach.
Znieruchomiała zupełnie, a wściekły wyraz powoli znikał z jej pyska. W pewnej chwili coś w niej pękło. Z jej pyska uleciał jęk bólu, a jej łeb wtulił się w jego grzywę. Z jednej strony przywołał to, co tak bolało. Z drugiej... nie zostawił jej.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Dżungla Msiti
Na niewielki krok odskoczył do tyłu, bo chociaż jej reakcją zaskoczony nie był, to nie wiedział, czego mógłby się spodziewać po niej w takim stanie. Mogła poprzestać na groźbie, mogła też wyładować na nim swoje frustracje i lęki - i, musiał przyznać, chyba by im się poddał. Należało im się.
Nieśmiało podreptał ku niej, by wierzchołkiem nosa podeprzeć jej podbródek i spojrzeć z dołu w jej przepełnione bólem oczy. Tak bardzo chciał ją od niego wyzwolić - czuł się winny powrotu najgorszych dla niej wspomnień, a jej cierpienie tysiąckrotnie zwiększało trudy jego codziennego życia. Całe szczęście zielonooka lepiej wiedziała, co ukoi jej rozkołatane nerwy, więc kiedy użyła jego grzywy za poduszkę, oparł łapę między jej łopatkami i przysunął ją bliżej do siebie. Jęzor zaopatrzony w ostre, szorstkie, zrogowaciałe brodawki z niezwykłą czułością gładził ciemną pręgę zdobiącą jej czoło i skroń.
- Przepraszam - przyznał cicho między liźnięciami - Nie wiedziałem.
Nieśmiało podreptał ku niej, by wierzchołkiem nosa podeprzeć jej podbródek i spojrzeć z dołu w jej przepełnione bólem oczy. Tak bardzo chciał ją od niego wyzwolić - czuł się winny powrotu najgorszych dla niej wspomnień, a jej cierpienie tysiąckrotnie zwiększało trudy jego codziennego życia. Całe szczęście zielonooka lepiej wiedziała, co ukoi jej rozkołatane nerwy, więc kiedy użyła jego grzywy za poduszkę, oparł łapę między jej łopatkami i przysunął ją bliżej do siebie. Jęzor zaopatrzony w ostre, szorstkie, zrogowaciałe brodawki z niezwykłą czułością gładził ciemną pręgę zdobiącą jej czoło i skroń.
- Przepraszam - przyznał cicho między liźnięciami - Nie wiedziałem.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Dżungla Msiti
Minęła dłuższa chwila, nim zdołała cokolwiek z siebie wydusić. Po prostu nie miała siły, a jej gardło było ściśnięte- po prostu walczyła by nie rozkleić się znowu. Musiała się pozbierać jak najszybciej...
Fakt, że tkwiła teraz mocno do niego przytulona, a on pomagał jej zbierać się do kupy... nie mogła na niego się gniewać. Toteż jej brązowy nos musnął beżowy podbródek, a różowy język po chwili karmelowy policzek.
Zielone ślepia dopiero po chwili ponownie znalazły się na nim. Znowu była spokojna pewna siebie.
- Wiem, kochany... ale nie miej mi za złe. Za dużo wtedy się stało.
Cień uśmiechu wstąpił na kawowy pysk, a ona sama odsunęła się lekko. Westchnęła cicho i omiotła wzrokiem otoczenie.
Gdzieś dalej szumiały liście, słychać było echa grzmotów. Czyżby burza? Uwielbiała je oglądać z bezpiecznego miejsca- tak według niej wyglądała czysta siła, w postaci piorunów. Całe szczęście, było bardzo wilgotno. Pożar im nie groził.
Może nie będą mieli zrujnowanego wieczoru- otarła się o niego lekko pyskiem.
- Znasz jakąś grotę czy coś w tym stylu, która znajdowałaby się wysoko? Uwielbiam oglądać błyskawice... ale nie gdy pada mi na łeb.
Fakt, że tkwiła teraz mocno do niego przytulona, a on pomagał jej zbierać się do kupy... nie mogła na niego się gniewać. Toteż jej brązowy nos musnął beżowy podbródek, a różowy język po chwili karmelowy policzek.
Zielone ślepia dopiero po chwili ponownie znalazły się na nim. Znowu była spokojna pewna siebie.
- Wiem, kochany... ale nie miej mi za złe. Za dużo wtedy się stało.
Cień uśmiechu wstąpił na kawowy pysk, a ona sama odsunęła się lekko. Westchnęła cicho i omiotła wzrokiem otoczenie.
Gdzieś dalej szumiały liście, słychać było echa grzmotów. Czyżby burza? Uwielbiała je oglądać z bezpiecznego miejsca- tak według niej wyglądała czysta siła, w postaci piorunów. Całe szczęście, było bardzo wilgotno. Pożar im nie groził.
Może nie będą mieli zrujnowanego wieczoru- otarła się o niego lekko pyskiem.
- Znasz jakąś grotę czy coś w tym stylu, która znajdowałaby się wysoko? Uwielbiam oglądać błyskawice... ale nie gdy pada mi na łeb.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Dżungla Msiti
Pacnął ją łapą w miejscu, na którym wcześniej spoczywały jego palce i syknął cicho, kiedy odsunął słomkowe kosmyki od Mrithi, by porazić ją piorunującym, gniewnym wzrokiem.
- Głupia jesteś - bąknął poważnym tonem - Nie ma nic, co mógłbym mieć ci za złe.
Polikiem otarł o jej czoło i spoczął w takiej pozycji, kiedy i do jego uszu zaczęły docierać pierwsze odgłosy nadchodzącej burzy. Niebo zasnuło się granatem chmur, chociaż jasne promienie słońca nadal oświetlały liście tutejszej dżungli. Tak niesamowity kontrast mogła ufundować tylko Matka Natura. Prychnął i położył ciemno zaznaczone małżowiny, kiedy kropla wody spadła wprost na jego delikatny nos. Poruszył nim w niesmaku.
- Hm... myślę, że nasz szanowny przyjaciel Helios nie będzie zbulwersowany, jeśli utniemy sobie pogawędkę w jego domu, prawda? Idziemy.
Powstał natychmiast i skinieniem głowy zachęcił ją do podzielenia jego kroków. Kiedy tylko wyraziła gotowość do drogi, wolnym truchtem ruszył w kierunku Lwiej Ziemi.
zt
- Głupia jesteś - bąknął poważnym tonem - Nie ma nic, co mógłbym mieć ci za złe.
Polikiem otarł o jej czoło i spoczął w takiej pozycji, kiedy i do jego uszu zaczęły docierać pierwsze odgłosy nadchodzącej burzy. Niebo zasnuło się granatem chmur, chociaż jasne promienie słońca nadal oświetlały liście tutejszej dżungli. Tak niesamowity kontrast mogła ufundować tylko Matka Natura. Prychnął i położył ciemno zaznaczone małżowiny, kiedy kropla wody spadła wprost na jego delikatny nos. Poruszył nim w niesmaku.
- Hm... myślę, że nasz szanowny przyjaciel Helios nie będzie zbulwersowany, jeśli utniemy sobie pogawędkę w jego domu, prawda? Idziemy.
Powstał natychmiast i skinieniem głowy zachęcił ją do podzielenia jego kroków. Kiedy tylko wyraziła gotowość do drogi, wolnym truchtem ruszył w kierunku Lwiej Ziemi.
zt
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Dżungla Msiti
Zamruczała cicho. W zasadzie nie musiała tego mówić... ale wychowanie tego wymagało.
Jej pyszczek wykrzywił się w zadziornym wyrazie.
- Chyba nie powinien. Bez przesady...
Ruszyła zaraz jego śladem, krocząc tuż przy karmelowym boku.
z.t
Jej pyszczek wykrzywił się w zadziornym wyrazie.
- Chyba nie powinien. Bez przesady...
Ruszyła zaraz jego śladem, krocząc tuż przy karmelowym boku.
z.t
Wróć do „Niezamieszkałe Ziemie”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości