Rzeka graniczna
Re: Rzeka graniczna
*Rzucił mu krótkie, sarkastyczne spojrzenie* Tak, yhm, powodzenia.
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Re: Rzeka graniczna
Z politowaniem przymknęła oczy. Spodziewała się jakiejś głębokiej puenty, albo czegoś... Diabli nadali...
Na widok lwiątka poczuła się dziwnie, jakby skurcz ścisnął jej serce. Natychmiast odwróciła od niego wzrok, skupiając się na matce. Z trudem przedarła się przez ścianę niepokoju, oddzielającą jej od możliwości trzeźwego i jasnego myślenia...
Silne przednie łapy i mocne szczęki, zatem w razie bezpośredniego starcia należało ochraniać szczególnie kark i gardło. Masywne cielsko miało wiele zalet, a zatem musiało mieć też jakąś poważną wadę...
Trzeba sprawdzić, jak szybko się porusza...
Ale gdzieś we wnętrzu lwicy pozostał dziwny cień. Coś było nie w porządku...
Potrząsnęła głową, odwracając się od myśli.
- Zapewne stoimy jej na drodze... - mruknęła.
Na widok lwiątka poczuła się dziwnie, jakby skurcz ścisnął jej serce. Natychmiast odwróciła od niego wzrok, skupiając się na matce. Z trudem przedarła się przez ścianę niepokoju, oddzielającą jej od możliwości trzeźwego i jasnego myślenia...
Silne przednie łapy i mocne szczęki, zatem w razie bezpośredniego starcia należało ochraniać szczególnie kark i gardło. Masywne cielsko miało wiele zalet, a zatem musiało mieć też jakąś poważną wadę...
Trzeba sprawdzić, jak szybko się porusza...
Ale gdzieś we wnętrzu lwicy pozostał dziwny cień. Coś było nie w porządku...
Potrząsnęła głową, odwracając się od myśli.
- Zapewne stoimy jej na drodze... - mruknęła.
Keep Calm and CERO OSCURAS!!!!!


- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Ymir nie myliła się - faktycznie stali jej na drodze. Na swym karku czuła już prawie gorący oddech, tych, którzy ją gonili. Do czujnych uszu naszej trójki dobiegało zaś kolejne głośne stąpanie, tym razem mocniejsze i lepiej słyszalne. Niewątpliwy był fakt, że za parę chwil dołączy do nich większy tabun Nocnych Łowców.
Zapewne dziwi was, czytających, to, że ciemnosierstna uciekała przed swymi własnymi pobratymcami. Otóż stała za tym historia miłości, nieszczęśliwej i wyjątkowo nietrafionej, bo skierowanej do zwykłego lwa spoza krwiożerczej gromady, która zaowocowała tym, co samica trzymała teraz w pysku. Początkowo była zdolna ochraniać synka przed dorosłymi, którzy po kolorze ogonka młodego poznali, iż nie jest on pełnej krwi Łowcą - nikt bowiem z nich nie posiadał czerwonego włosia na tej części ciała. Teraz jednak, kiedy przebyła wiele kilometrów z ciężarem w szczękach, była prędzej w stanie zabić dziecko dla własnego spokoju niż oddać za nie życie.
- Z drogi - syknęła niewyraźnie - bo zabiję!
***
Samica grozi wam. Wie, że jeśli was pokona, to może swym czynem ubłaga stado, które daruje życie jej synowi. Nocni Łowcy to przede wszystkim kanibale, więc lwica raczej nie żartuje. Dacie za wygraną i odsuniecie się ze strachu przed śmiercią czy to ona będzie przegraną w tym pojedynku? Wszystko zależy od was. Przypominam, że na ogonie siedzi jej trójka Nocnych, z którymi szans mieć nie będziecie...
Zapewne dziwi was, czytających, to, że ciemnosierstna uciekała przed swymi własnymi pobratymcami. Otóż stała za tym historia miłości, nieszczęśliwej i wyjątkowo nietrafionej, bo skierowanej do zwykłego lwa spoza krwiożerczej gromady, która zaowocowała tym, co samica trzymała teraz w pysku. Początkowo była zdolna ochraniać synka przed dorosłymi, którzy po kolorze ogonka młodego poznali, iż nie jest on pełnej krwi Łowcą - nikt bowiem z nich nie posiadał czerwonego włosia na tej części ciała. Teraz jednak, kiedy przebyła wiele kilometrów z ciężarem w szczękach, była prędzej w stanie zabić dziecko dla własnego spokoju niż oddać za nie życie.
- Z drogi - syknęła niewyraźnie - bo zabiję!
***
Samica grozi wam. Wie, że jeśli was pokona, to może swym czynem ubłaga stado, które daruje życie jej synowi. Nocni Łowcy to przede wszystkim kanibale, więc lwica raczej nie żartuje. Dacie za wygraną i odsuniecie się ze strachu przed śmiercią czy to ona będzie przegraną w tym pojedynku? Wszystko zależy od was. Przypominam, że na ogonie siedzi jej trójka Nocnych, z którymi szans mieć nie będziecie...
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Rzeka graniczna
*Przebłysk - ogarnął że to lwiątko jest jej nie na rękę.* A może po prostu zostaw nam to coś, przez co masz kłopoty? Łatwiej Ci będzie w dalszej drodze.
Re: Rzeka graniczna
*Pomyślał coś niemiłego o współczuciu Mbayi* Ukryj się gdzieś, lwiątko zostaw nam. Będziemy cię kryć.
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Re: Rzeka graniczna
Z oszołomieniem popatrzyła na lwy.
- Dobrych uczynków wam się zachciało? - parsknęła cicho, po czym odwróciła się nieufnie w stronę lwicy. - Nawet jeśli szczeniak przysporzył jej kłopotów, to jak myślicie, co jest dla niej łatwiejsze: poprzetrącać nam karki i mieć spokój, czy oddać nam swoje drogie maleństwo i zaufać naszym umiejętnościom w starciu z NIMI.
Zarzuciła łbem, wskazując na nieokreślony cel za Łowczynią.
- Dobrych uczynków wam się zachciało? - parsknęła cicho, po czym odwróciła się nieufnie w stronę lwicy. - Nawet jeśli szczeniak przysporzył jej kłopotów, to jak myślicie, co jest dla niej łatwiejsze: poprzetrącać nam karki i mieć spokój, czy oddać nam swoje drogie maleństwo i zaufać naszym umiejętnościom w starciu z NIMI.
Zarzuciła łbem, wskazując na nieokreślony cel za Łowczynią.
Keep Calm and CERO OSCURAS!!!!!


- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Tym razem jednak złotowłosa była w błędzie. Dopiero po jej słowach Nocna uświadomiła sobie, że nie da sobie rady w starciu z nimi. Ona była jedna, wyczerpana i pokaleczona, a naprzeciw niej stała młoda, pełna energii trójka.
Serce zabolało ją od wewnątrz. Czy tego właśnie pragnąłby jej ukochany? Tego, by porzuciła ich wspólne dziecię, uciekając przed własnymi braćmi, narażając tym samym na śmierć nieznajomych? Czerwonogrzywy samiec miał dobre serce i nie pozwoliłby jej na takie czyny - i właśnie za to go kochała. Stabilizował jej życie, był jej sumieniem, pokazał jej jasną, dobrą stronę życia.
Odwróciła się na pięcie, kładąc uprzednio młode na ziemi. Ukochany nauczył ją jeszcze jednego - tego, że za każdy niewłaściwy czyn trzeba ponosić konsekwencje. Złamała stadny regulamin, za co groziła jej śmierć. Co ma być, to będzie. Nocni i tak prędzej czy później ją dopadną i zabiją wraz dziecięciem. Podjęła decyzję, która mogła uratować życie jej synka.
- Bierzcie mojego Hijaziego i uciekajcie - rzekła do lwów już o wiele łagodniejszym, przyjaznym tonem. Nie była taka, jak wszyscy Łowcy, i to za sprawą dawnej miłości. W szczerość jej uczuć i dobrych uczynków można było teraz wierzyć. Nie patrzyła na was. Nie mogła okazać słabości. Nie mogła wam pokazać łez w swych oczach. Nie mogła złamać wizerunku stada, które zaraz bez wątpienia przeniesie ją na drugą stronę.
***
Między wami a brązową leży lwiątko, które wyraźnie potrzebuje pomocy medycznej. Zza krzaków słychać już odgłosy Nocnych Łowców. Zabieracie młodego zgodnie z wolą matki i opuszczacie teren, czy może ryzykujecie życie dla nieznajomej i pomagacie jej stawić opór?
Serce zabolało ją od wewnątrz. Czy tego właśnie pragnąłby jej ukochany? Tego, by porzuciła ich wspólne dziecię, uciekając przed własnymi braćmi, narażając tym samym na śmierć nieznajomych? Czerwonogrzywy samiec miał dobre serce i nie pozwoliłby jej na takie czyny - i właśnie za to go kochała. Stabilizował jej życie, był jej sumieniem, pokazał jej jasną, dobrą stronę życia.
Odwróciła się na pięcie, kładąc uprzednio młode na ziemi. Ukochany nauczył ją jeszcze jednego - tego, że za każdy niewłaściwy czyn trzeba ponosić konsekwencje. Złamała stadny regulamin, za co groziła jej śmierć. Co ma być, to będzie. Nocni i tak prędzej czy później ją dopadną i zabiją wraz dziecięciem. Podjęła decyzję, która mogła uratować życie jej synka.
- Bierzcie mojego Hijaziego i uciekajcie - rzekła do lwów już o wiele łagodniejszym, przyjaznym tonem. Nie była taka, jak wszyscy Łowcy, i to za sprawą dawnej miłości. W szczerość jej uczuć i dobrych uczynków można było teraz wierzyć. Nie patrzyła na was. Nie mogła okazać słabości. Nie mogła wam pokazać łez w swych oczach. Nie mogła złamać wizerunku stada, które zaraz bez wątpienia przeniesie ją na drugą stronę.
***
Między wami a brązową leży lwiątko, które wyraźnie potrzebuje pomocy medycznej. Zza krzaków słychać już odgłosy Nocnych Łowców. Zabieracie młodego zgodnie z wolą matki i opuszczacie teren, czy może ryzykujecie życie dla nieznajomej i pomagacie jej stawić opór?
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Rzeka graniczna
Ymir! *rzucił szybko do lwicy* Bierz dzieciaka i zabierz go w bezpieczne miejsce! Ja z Mbayą postaramy się odeprzeć atak!
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Re: Rzeka graniczna
Wzruszyła ramionami i nie czekając porwała młode. Instynktownie...
Nie tak sobie wyobrażała samą siebie, ale...
Gdzie z nim uciec? Na Lwią Skałę? Nie, to idiotyczny pomysł...
Zawahała się w pozycji gotowości do skoku, pełna złych przeczuć. Dopiero donośny trzask i głuche warknięcie sprawiło, że wyprężyła grzbiet i z całej siły odbiła się od ziemi, a spod jej łap trysnęła wilgotna ziemia i źdźbła trawy.
Lwiątko jęknęło w jej pysku, ale nic nie mogła już teraz poradzić. Gdyby tylko odnalazła zielarza...
W dzikim pędzie wpadła w wyższe zarośla, znikając z pola widzenia, oddalając się od Rzeki... oraz od Lwiej Ziemi.
//zt//
Nie tak sobie wyobrażała samą siebie, ale...
Gdzie z nim uciec? Na Lwią Skałę? Nie, to idiotyczny pomysł...
Zawahała się w pozycji gotowości do skoku, pełna złych przeczuć. Dopiero donośny trzask i głuche warknięcie sprawiło, że wyprężyła grzbiet i z całej siły odbiła się od ziemi, a spod jej łap trysnęła wilgotna ziemia i źdźbła trawy.
Lwiątko jęknęło w jej pysku, ale nic nie mogła już teraz poradzić. Gdyby tylko odnalazła zielarza...
W dzikim pędzie wpadła w wyższe zarośla, znikając z pola widzenia, oddalając się od Rzeki... oraz od Lwiej Ziemi.
//zt//
Keep Calm and CERO OSCURAS!!!!!


Re: Rzeka graniczna
*Wysuwa pazury* Mam nadzieję, że umiesz się bić. *Powiedział do Ashtariego patrząc jednak w stronę z której zbliżała się pogoń.*
Re: Rzeka graniczna
Jestem samotnikiem, o to się nie martw *powiedział przygotowując się do bitwy*
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Brązowofutra odwróciła się ku samcom. Wyraźnie słyszała ich rozmowy i wcale nie była zadowolona z takiego obrotu spraw.
- Głupcy, uciekajcie! - zawyła gniewnie - Nie wiecie, z czym się mierzycie!
I zapewne dodałaby coś jeszcze, gdyby z zarośli nie wypadła trójka zdecydowanie nieprzychylnych im istot.
- O, już znalazłaś sobie przydupasów, gówniaro? - odezwał się najroślejszy z nich, ten kroczący po środku. Był większy nawet od stojącej po stronie Mbayi i Ashtariego Łowczyni. Można śmiało powiedzieć, że w kłębie miał około dwóch metrów wysokości. Tak wielkiego bydlaka zapewne nie widziały jeszcze te ziemie. Futro miał brązowe, a kark otulała bardzo bujna, czarna grzywa, zarastająca także podbrzusze i grzbiet. Otoczone ciemną sierścią oczy połyskiwały krwistą czerwienią. Po jego lewicy kroczył samiec o szarej, smukłej sylwetce, lecz nienagannej zwinności. Sierść i grzywa tego delikwenta były bardzo krótkie. Można było wręcz powiedzieć, że wyglądał jak lwica. Po prawej stronie rzekomego dowódcy szedł równie muskularny co on brytan, o czerwonobrązowym umaszczeniu. Brakowało mu lewego ucha, a oko po tej stronie ciała przeszywały cztery długie blizny. Podobnie jak jego pobratymcy, cechował się bardzo ciemną fryzurą. Oczy poddanych miały małe źrenice i biegały po całej okolicy. Cały ten obraz dopełniała cieknąca z ich pysków ślina. Nie było wątpliwości - to szaleńcy, którym śmierć nie straszna, których żywiołem był mord i którzy za nic mieli sobie wyrzuty sumienia. Nie cofną się przed niczym - nawet przed zabiciem niewinnych.
- Te, szefie, ja biorę tego chłoptasia - rzucił szarosierstny chudzielec i ruchem pyska wskazał Ashtariego - Zrobię sobie z niego perukę!
Demoniczny, charczący śmiech wydobył się z jego krtani. Zawtórował mu hieni chichot drugiego poddanego.
- Stul pysk, Myanmar! - odezwał się wreszcie "szef" - Zajmij się tą puszczalską smarkulą. Co tak tkwicie?! Do roboty, śmiecie!
I ruszyli spod boków siedzącego dowódcy niczym szalone konie w galopie, jednak miast kopyt ich łapy kończyły lśniące haki...
***
Para Nocnych Łowców zbliża się niebezpiecznie w waszą stronę. Nawet, jeśli jest ich tylko dwójka, macie małe szanse z prawie dwumetrowymi olbrzymami oślepionymi żądzą krwi i mordu. Wprawdzie macie po swej stronie ich dawną sojuszniczkę, również o sporych rozmiarach, jednak z racji jej skrajnego wyczerpania na niewiele wam się przyda. Kontynuujecie opór czy zostawiacie lwicę na pastwę losu? Ona i tak zginie - nie będzie w stanie stawić oporu przeciwnikom. Od was zależy, czy pójdzie do nieba sama, czy też z obstawą.
- Głupcy, uciekajcie! - zawyła gniewnie - Nie wiecie, z czym się mierzycie!
I zapewne dodałaby coś jeszcze, gdyby z zarośli nie wypadła trójka zdecydowanie nieprzychylnych im istot.
- O, już znalazłaś sobie przydupasów, gówniaro? - odezwał się najroślejszy z nich, ten kroczący po środku. Był większy nawet od stojącej po stronie Mbayi i Ashtariego Łowczyni. Można śmiało powiedzieć, że w kłębie miał około dwóch metrów wysokości. Tak wielkiego bydlaka zapewne nie widziały jeszcze te ziemie. Futro miał brązowe, a kark otulała bardzo bujna, czarna grzywa, zarastająca także podbrzusze i grzbiet. Otoczone ciemną sierścią oczy połyskiwały krwistą czerwienią. Po jego lewicy kroczył samiec o szarej, smukłej sylwetce, lecz nienagannej zwinności. Sierść i grzywa tego delikwenta były bardzo krótkie. Można było wręcz powiedzieć, że wyglądał jak lwica. Po prawej stronie rzekomego dowódcy szedł równie muskularny co on brytan, o czerwonobrązowym umaszczeniu. Brakowało mu lewego ucha, a oko po tej stronie ciała przeszywały cztery długie blizny. Podobnie jak jego pobratymcy, cechował się bardzo ciemną fryzurą. Oczy poddanych miały małe źrenice i biegały po całej okolicy. Cały ten obraz dopełniała cieknąca z ich pysków ślina. Nie było wątpliwości - to szaleńcy, którym śmierć nie straszna, których żywiołem był mord i którzy za nic mieli sobie wyrzuty sumienia. Nie cofną się przed niczym - nawet przed zabiciem niewinnych.
- Te, szefie, ja biorę tego chłoptasia - rzucił szarosierstny chudzielec i ruchem pyska wskazał Ashtariego - Zrobię sobie z niego perukę!
Demoniczny, charczący śmiech wydobył się z jego krtani. Zawtórował mu hieni chichot drugiego poddanego.
- Stul pysk, Myanmar! - odezwał się wreszcie "szef" - Zajmij się tą puszczalską smarkulą. Co tak tkwicie?! Do roboty, śmiecie!
I ruszyli spod boków siedzącego dowódcy niczym szalone konie w galopie, jednak miast kopyt ich łapy kończyły lśniące haki...
***
Para Nocnych Łowców zbliża się niebezpiecznie w waszą stronę. Nawet, jeśli jest ich tylko dwójka, macie małe szanse z prawie dwumetrowymi olbrzymami oślepionymi żądzą krwi i mordu. Wprawdzie macie po swej stronie ich dawną sojuszniczkę, również o sporych rozmiarach, jednak z racji jej skrajnego wyczerpania na niewiele wam się przyda. Kontynuujecie opór czy zostawiacie lwicę na pastwę losu? Ona i tak zginie - nie będzie w stanie stawić oporu przeciwnikom. Od was zależy, czy pójdzie do nieba sama, czy też z obstawą.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Rzeka graniczna
*Lekko mu zrzedła mina jak zobaczył przeciwników...* Dobra... to nie lwy, a chyba słonie... *Robi krok w tył.*
Re: Rzeka graniczna
*Był zawiedziony Mbayą , ale trudno mu się dziwić - te lwy na prawdę były groźne. Zbytnia lojalność Ashtariego pewnie go zgubi, ale już taki on jest i nic na to nie poradzi. Bez większego namysłu wskoczył przed lwicę i odepchną atakującego, aż padł do tyłu.*
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Przypominam, że Mistrz Gry decyduje o tym, czy atak się powiódł. Na tym polega jego funkcja według ogólnie przyjętych zasad.
Posunięcie Ashtariego było niezmiernie ryzykowne i mało efektywne. Wprawdzie udało mu się przesunąć chudzielca z racji jego małej wagi, lecz nie na tyle, by odepchnąć go od walczącej matki. Myanmar już miał rzucić się na samca, lecz jego dawna sojuszniczka zastąpiła mu drogę. Skoczyła nań od boku, wbijając ostre zęby w jego policzek, a jedną z łap przesunęła mu po oczach. Szarofutry zawył donośnie z bólu. Oślepiła go tymczasowo dzięki temu, że krew z jego polika trysnęła mu w ślepia.
Gdyby to był jedyny przeciwnik, nie byłoby problemu. Myanmar zajął się bowiem konającą samicą, lecz do akcji wkroczył drugi samiec ze świty. Kastor dopadł Ashtariego. Uchwyt ogromnych szczęk zostawił trwały ślad na grzbiecie samotnika.
***
Myanmar walczy z matką, która wyraźnie traci siły i przez to przegrywa. Ashtari znajduje się w objęciach szczęk Kastora. "Szef" tkwi na swej pozycji i obserwuje wszystko bacznie, gotowy do ataku, jeśli samotnicy będą mieli przewagę po swojej stronie.
Straty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu.
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
Nocna Łowczyni - silne obrażenia karku i grzbietu, lekka rana cięta na podgardlu, średnie rany cięte i szarpane na kończynach, lekkie rany cięte na pysku, postępujące wyczerpanie. ZAGROŻENIE ŚMIERCIĄ
Posunięcie Ashtariego było niezmiernie ryzykowne i mało efektywne. Wprawdzie udało mu się przesunąć chudzielca z racji jego małej wagi, lecz nie na tyle, by odepchnąć go od walczącej matki. Myanmar już miał rzucić się na samca, lecz jego dawna sojuszniczka zastąpiła mu drogę. Skoczyła nań od boku, wbijając ostre zęby w jego policzek, a jedną z łap przesunęła mu po oczach. Szarofutry zawył donośnie z bólu. Oślepiła go tymczasowo dzięki temu, że krew z jego polika trysnęła mu w ślepia.
Gdyby to był jedyny przeciwnik, nie byłoby problemu. Myanmar zajął się bowiem konającą samicą, lecz do akcji wkroczył drugi samiec ze świty. Kastor dopadł Ashtariego. Uchwyt ogromnych szczęk zostawił trwały ślad na grzbiecie samotnika.
***
Myanmar walczy z matką, która wyraźnie traci siły i przez to przegrywa. Ashtari znajduje się w objęciach szczęk Kastora. "Szef" tkwi na swej pozycji i obserwuje wszystko bacznie, gotowy do ataku, jeśli samotnicy będą mieli przewagę po swojej stronie.
Straty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu.
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
Nocna Łowczyni - silne obrażenia karku i grzbietu, lekka rana cięta na podgardlu, średnie rany cięte i szarpane na kończynach, lekkie rany cięte na pysku, postępujące wyczerpanie. ZAGROŻENIE ŚMIERCIĄ
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Rzeka graniczna
A spadaj, pączusiu *kopnął z całej siły (a tej siły miał nie mało) lwa jedną łapą w miękkie podbrzusze, a drugą w czułe miejsce.*
//sorry, nie wiedziałam o tym MG. To jest moje pierwsze forum z taką postacią//
//sorry, nie wiedziałam o tym MG. To jest moje pierwsze forum z taką postacią//
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Re: Rzeka graniczna
*Szybko kalkuluje w głowie szanse... nie... nie mają szansy wygrać. Powoli się cofa...*
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Nie ma sprawy.
Postaram się niedługo zrobić taki krótki poradnik gry z MG, co by było łatwiej dla początkujących to wszystko ogarnąć.
Posunięcie Mbayi było słuszne, Ashtariego trochę mniej. Kopniak w krocze skutecznie podziałał na samca, który zawył i puścił w tym celu rdzawofutrego. Nim jednak samotnik zaatakował, Łowca zdążył jeszcze pacnąć lwa w pysk tak niefortunnie, że pozostało na nim parę szram. Blizn jednak raczej z tego nie będzie. Nie byłabym jednak tego taka pewna w przypadku obrażeń ud Asha, które także zyskał w trakcie obrony. Przeciwnik jednak puścił, a on miał teraz szansę na ucieczkę, póki ból w ciele Kastora minie.
Tymczasem lwica dokonywała ostatnich cięć w skórze Myanmara. Siły ulatywały z jej ciała, podobnie jak jej dusza. Blask błękitnych ślepi gasnął z każdą sekundą. Wtem ryk przywódcy trójki rozdarł powietrze na polu bitwy, a jego masywne ciało znów zostało wprawione w ruch.
***
Cisza.
Ciemność.
Nicość.
***
Ciężki, czerwonooki brytan zstąpił znad martwego ciała samicy. Krew rozlała się po ziemi, tworząc przerażające, czerwone strugi w jasnej glebie. Łowca beznamiętnie patrzył na pozbawioną życia przeciwniczkę, by później skierować gniewny wzrok na tego, którego zwał Myanmarem.
- Jaką wymówkę wymyślisz tym razem? - syknął doń z sarkazmem. - Zły dzień? Główka boli? Z drogi, śmieciu.
Ogromna, brązowa łapa wcisnęła szary łeb w glebę. Krótkogrzywy wypluł z pyska zakrwawiony piasek i podniósł się ciężko, spojrzeniem zbitego psa godząc w przywódcę, który szedł w wolno w kierunku Ashtariego i Kastora.
- Tam jest jeszcze jeden - Myanmar zwrócił uwagę czerwonookiego i wskazał wychudzoną łapą na Mbayę. Podły uśmiech wkroczył na oblicze lwa, który zwalniając tempo jeszcze bardziej sunął ku Cmentarnemu.
***
Mbaya ma ostatnią szansę na ucieczkę. Wybierze tchórzostwo, które jednak ocali mu życie czy zaryzykuje tak wiele i rzuci się wrogowi w paszczę? Sytuacja wygląda podobnie u samotnika - Kastor został czasowo unieruchomiony, jednak po polu walki kręci się jeszcze dwóch Nocnych.
Starty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu, lekkie rany cięte na pysku, średnie obrażenia ud.
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
Kastor - ból w kroczu.
Nocna Łowczyni - poprzednie obrażenia + podcięte gardło = ŚMIERĆ.
Postaram się niedługo zrobić taki krótki poradnik gry z MG, co by było łatwiej dla początkujących to wszystko ogarnąć.Posunięcie Mbayi było słuszne, Ashtariego trochę mniej. Kopniak w krocze skutecznie podziałał na samca, który zawył i puścił w tym celu rdzawofutrego. Nim jednak samotnik zaatakował, Łowca zdążył jeszcze pacnąć lwa w pysk tak niefortunnie, że pozostało na nim parę szram. Blizn jednak raczej z tego nie będzie. Nie byłabym jednak tego taka pewna w przypadku obrażeń ud Asha, które także zyskał w trakcie obrony. Przeciwnik jednak puścił, a on miał teraz szansę na ucieczkę, póki ból w ciele Kastora minie.
Tymczasem lwica dokonywała ostatnich cięć w skórze Myanmara. Siły ulatywały z jej ciała, podobnie jak jej dusza. Blask błękitnych ślepi gasnął z każdą sekundą. Wtem ryk przywódcy trójki rozdarł powietrze na polu bitwy, a jego masywne ciało znów zostało wprawione w ruch.
***
Cisza.
Ciemność.
Nicość.
***
Ciężki, czerwonooki brytan zstąpił znad martwego ciała samicy. Krew rozlała się po ziemi, tworząc przerażające, czerwone strugi w jasnej glebie. Łowca beznamiętnie patrzył na pozbawioną życia przeciwniczkę, by później skierować gniewny wzrok na tego, którego zwał Myanmarem.
- Jaką wymówkę wymyślisz tym razem? - syknął doń z sarkazmem. - Zły dzień? Główka boli? Z drogi, śmieciu.
Ogromna, brązowa łapa wcisnęła szary łeb w glebę. Krótkogrzywy wypluł z pyska zakrwawiony piasek i podniósł się ciężko, spojrzeniem zbitego psa godząc w przywódcę, który szedł w wolno w kierunku Ashtariego i Kastora.
- Tam jest jeszcze jeden - Myanmar zwrócił uwagę czerwonookiego i wskazał wychudzoną łapą na Mbayę. Podły uśmiech wkroczył na oblicze lwa, który zwalniając tempo jeszcze bardziej sunął ku Cmentarnemu.
***
Mbaya ma ostatnią szansę na ucieczkę. Wybierze tchórzostwo, które jednak ocali mu życie czy zaryzykuje tak wiele i rzuci się wrogowi w paszczę? Sytuacja wygląda podobnie u samotnika - Kastor został czasowo unieruchomiony, jednak po polu walki kręci się jeszcze dwóch Nocnych.
Starty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu, lekkie rany cięte na pysku, średnie obrażenia ud.
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
Kastor - ból w kroczu.
Nocna Łowczyni - poprzednie obrażenia + podcięte gardło = ŚMIERĆ.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Rzeka graniczna
Chodu! *Wrzasnął rzucając się do ucieczki.*
Re: Rzeka graniczna
*Astari spojrzał na truchło lwicy.* No brawo, panowie, właśnie zaprezentowaliście, jak pięknymi dupkami bez honoru jesteście! *zawołał, po czym przymierzył się do skoku. Nie raz, nie dwa skakał na drzewa, więc to była łatwizna. Skoczył na pysk ,,szefa" tylnymi łapami raniąc mu bardzo nos. Przez chwilę udał, że nie może się wspiąć, ale tak naprawdę chciał jeszcze bardziej zadrapać. W tym czasie pazury jednej przedniej łapy wbił na wylot w prawy policzek lwa, a drugi zestaw śmiercionośnej broni wbił się w oczy samca. Po pazurach Ashtariego zaczęła spływać przezroczysta ciecz.*
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Mówiłam coś o powodzeniu ataków, prawda? Tak. Trzeci raz pisać nie będę.
Przeraźliwy, demoniczny śmiech przebił się przez duchotę rzecznego powietrza. Czerwone ślepia utkwiły swe spojrzenie w samotniku.
- Bez honoru? - syknął - Bez honoru jest ta dziwka, która puściła się z samotnikiem. Złamała stadny kodeks, a ty jej bronisz...
Pokręcił łbem z drwiącym śmiechem. Czy ten rdzawy nie mógłby w końcu zmądrzeć?
- Bez honoru jest twój "towarzysz", głupcze. Wiesz, co ja myślę o honorze? Że to gówno. Nędzna wymówka dla durnych czynów, które tylko rozwalają życie. Honor to głupota. Honor, to coś, czym się teraz odznaczasz. Zostawiasz rodzinę, znajomych, tych, którym na tobie zależy, bo kieruje tobą "honor" i pakujesz się w szczęki Nocnych Łowców. Gratuluję inteligencji i egoizmu. Gorszego samoluba w życiu nie widziałem.
Samiec cofnął się nieco, gdy Ashtari zaatakował go. Na nosie pozostał mu krwawy ślad. Zadra była jednak lekka i nie zagrażała życiu lwa.
Świta "szefa" natychmiast ruszyła do ataku. Kastor na swój cel obrał miękki, odsłonięty brzuch błękitnookiego, który zaraz po tym padł ofiarą pazurów napastnika. Skóra zapadła się, a chwilę później pękła od naporu ostrych "brzytew". Myanmar tymczasem skupił się na głowie lwa, która tkwiła teraz w miażdżącym uścisku jego szczęk.
***
Ashtari tkwi w śmiercionośnym ucisku. Jeden zły ruch - i po nim. Może w końcu miast walczyć pazurami winien ruszyć głową i polepszyć swoją sytuację w inny sposób?
Starty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu, ciężkie rany cięte na pysku, średnie obrażenia ud, średnie obrażenia brzucha, mocne krwawienie. ZAGROŻENIE ŚMIERCIĄ
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
"Szef" - lekka rana cięta na nosie.
Przeraźliwy, demoniczny śmiech przebił się przez duchotę rzecznego powietrza. Czerwone ślepia utkwiły swe spojrzenie w samotniku.
- Bez honoru? - syknął - Bez honoru jest ta dziwka, która puściła się z samotnikiem. Złamała stadny kodeks, a ty jej bronisz...
Pokręcił łbem z drwiącym śmiechem. Czy ten rdzawy nie mógłby w końcu zmądrzeć?
- Bez honoru jest twój "towarzysz", głupcze. Wiesz, co ja myślę o honorze? Że to gówno. Nędzna wymówka dla durnych czynów, które tylko rozwalają życie. Honor to głupota. Honor, to coś, czym się teraz odznaczasz. Zostawiasz rodzinę, znajomych, tych, którym na tobie zależy, bo kieruje tobą "honor" i pakujesz się w szczęki Nocnych Łowców. Gratuluję inteligencji i egoizmu. Gorszego samoluba w życiu nie widziałem.
Samiec cofnął się nieco, gdy Ashtari zaatakował go. Na nosie pozostał mu krwawy ślad. Zadra była jednak lekka i nie zagrażała życiu lwa.
Świta "szefa" natychmiast ruszyła do ataku. Kastor na swój cel obrał miękki, odsłonięty brzuch błękitnookiego, który zaraz po tym padł ofiarą pazurów napastnika. Skóra zapadła się, a chwilę później pękła od naporu ostrych "brzytew". Myanmar tymczasem skupił się na głowie lwa, która tkwiła teraz w miażdżącym uścisku jego szczęk.
***
Ashtari tkwi w śmiercionośnym ucisku. Jeden zły ruch - i po nim. Może w końcu miast walczyć pazurami winien ruszyć głową i polepszyć swoją sytuację w inny sposób?
Starty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu, ciężkie rany cięte na pysku, średnie obrażenia ud, średnie obrażenia brzucha, mocne krwawienie. ZAGROŻENIE ŚMIERCIĄ
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
"Szef" - lekka rana cięta na nosie.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Rzeka graniczna
*Nawet nie zwolnił słysząc odgłosy walki. Uciekł.*
//zt//
//A jak robimy ze skutecznością ucieczek? Celowo dałem opóźnienie jednego posta//
//zt//
//A jak robimy ze skutecznością ucieczek? Celowo dałem opóźnienie jednego posta//
Re: Rzeka graniczna
*Zaczął wierzgać się na wszystkie strony. Kopał, machał łapami, ryczał i tym podobne. Jego celem było wyrwanie się z tego śmiercionośnego kręgu.*
Lineart: Savu0211 i Whitetigerdelight
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
Kolory: Ja
Na RP jestem Mirembe. Ale gdy rozmawiasz ze mną na chacie - mów do mnie Uzu albo Uzuri.
And may the odds be ever in your favor!
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Czarnogrzywy napawał się widokiem torturowanego samotnika. Czerwone ślepia z pasją studiowały przewijające się przez oblicze samca piekielne odczucia. Delektował się smakiem zwycięstwa i dokonywanej śmierci tak bardzo, że jego parszywy pysk przeciął uśmiech triumfu.
- Dość już, szaleńcy, bo jeszcze się uzależnię od tego widoku... - parsknął charkliwie dowódca, po czym podniósł z ziemi swój ciężki zad. Odwrócił się od Ashtariego bardzo zgrabnie i zwinnie, po czym w całej swej lwiej dumie odszedł krokiem wolnym.
- E, ty! - rzucił Myanmar do przetrzymywanego samca - Jak już zdechniesz, to mi powiesz, jak jest w piekle? Pozdrów ode mnie babcię Shetani!
Ostatnią rzeczą, którą usłyszał Ashtari w swym krótkim życiu, był diaboliczny, cienki chichot rozegrany na dwa głosy.
Potem była już tylko śmierć i odgłos łamanych kości.
***
Oprawcy odeszli, zbierając krwawe żniwo. Dusze poległych były ziarnem, które zebrali. Marne siano, martwe ciała, świadczyły o tym, co zaszło na tych ziemiach.
Straty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu, ciężkie rany cięte na pysku, średnie obrażenia ud, ciężkie obrażenia brzucha (ŚMIERTELNE!), wielokrotne pęknięcie kości mózgo- i twarzoczaszki (ŚMIERTELNE!) mocne krwawienie = ŚMIERĆ
EVENT ZAKOŃCZONY!
Straty - podsumowanie:
Ashtari - ŚMIERĆ
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
"Szef" - lekka rana cięta na nosie.
Kastor - ból w kroczu.
Nocna Łowczyni - ŚMIERĆ.
- Dość już, szaleńcy, bo jeszcze się uzależnię od tego widoku... - parsknął charkliwie dowódca, po czym podniósł z ziemi swój ciężki zad. Odwrócił się od Ashtariego bardzo zgrabnie i zwinnie, po czym w całej swej lwiej dumie odszedł krokiem wolnym.
- E, ty! - rzucił Myanmar do przetrzymywanego samca - Jak już zdechniesz, to mi powiesz, jak jest w piekle? Pozdrów ode mnie babcię Shetani!
Ostatnią rzeczą, którą usłyszał Ashtari w swym krótkim życiu, był diaboliczny, cienki chichot rozegrany na dwa głosy.
Potem była już tylko śmierć i odgłos łamanych kości.
***
Oprawcy odeszli, zbierając krwawe żniwo. Dusze poległych były ziarnem, które zebrali. Marne siano, martwe ciała, świadczyły o tym, co zaszło na tych ziemiach.
Straty:
Ashtari - średnie obrażenia grzbietu, ciężkie rany cięte na pysku, średnie obrażenia ud, ciężkie obrażenia brzucha (ŚMIERTELNE!), wielokrotne pęknięcie kości mózgo- i twarzoczaszki (ŚMIERTELNE!) mocne krwawienie = ŚMIERĆ
EVENT ZAKOŃCZONY!
Straty - podsumowanie:
Ashtari - ŚMIERĆ
Myanmar - lekkie uszkodzenie lewego oka, średnia rana szarpana na policzku, lekka rana cięta przy oczodołach.
"Szef" - lekka rana cięta na nosie.
Kastor - ból w kroczu.
Nocna Łowczyni - ŚMIERĆ.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
*Helios zatrzymał się, ostrzeżony przez czujne receptory węchowe. Uważnie rozejrzał się po okolicy, którą do tej pory przemierzał szybkimi susami wprawnego wędrowca. Jego wątłe ciało stwardniało, szykując się do odparcia ataku... który nie nastąpił. Wnioskując z ponurego tonu ślepowrona odrzucił pierwszą myśl o czyhającym w pobliżu zagrożeniu. Tak, ślepowron niemylnie oceniał sytuację - okolica była pusta. Połamane konary starych drzew świadczyły o niedawno odbytej tutaj walce. Helios podszedł do oklejonego stęchłą krwią głazu i zaciągnął się jego metaliczną wonią. Zapach zamajaczył w zakamarkach pamięci i wpełzł pod skórę bez pytania o pozwolenie. Brrr... Zmrużył ślepia i otrząsnąwszy się z nieprzyjemnego wspomnienia, pomaszerował dalej. Nie wstydził się nadziei na spotkanie kogokolwiek! Zapadający zmierzch niósł wraz z pobudką ślepowronów szansę na łup... lub nieuniknione spotkanie z innymi lwami, gnanymi do czystej rzeki pragnieniem po udanym (lub nie) polowaniu.*
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Rzeka graniczna
Nikły szum wody przywiódł w to miejsce spragnioną Mrithi. Nadal się znajdowała na terenach Ghaliego, wyczuwała jego zapach. Nie był tak silny jak w centrum, aczkolwiek nadal wyczuwalny. Już schyliła łeb by zaczerpnąć kilka łyków, gdy do jej uszu dotarły odgłosy kroków. W mgnieniu oka wdrapała się na pobliską skałę, licząc na przewagę zaskoczenia i ataku z wysokości. O ile będzie trzeba atakować. Poczekała, aż samiec minie jej pozycję. Dopiero teraz podniosła się.
- No proszę proszę. Już myślałam, że to teren duchów.
- No proszę proszę. Już myślałam, że to teren duchów.
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Zastrzygł uszami, naprężył się, uskoczył, obrócił. Stępiony nieuwagą dał się zaskoczyć. Skoncentrował wzrok na zielonych oczach wyrosłej przed nim lwicy, obnażył kły, zamachnął ogonem, wydał stłumiony niepewnością warkot, rozdął nozdrza i wyprężył lekko pierś. Niepotrzebny pokaz siły - uzmysłowił sobie, szybko oceniając sytuację. (Chociaż niesiony wraz z lwicą zapach obcego samca ciągle łechtał jego podniebienie zapowiedzią utarczki.) Opuściwszy wargi, starając się jednak utrzymać postawę gotowości, mruknął:
- Tak też myślałem... czując wszędzie ich odór - dodał z niesmakiem.
Poszedłby dalej, zignorowałby ją, gdyby nie spokój, który ujrzał w jej szmaragdowych oczach.
- Niesiesz ze sobą zapach gorącego słońca - powiedział spokojnie niskim tonem, wpijając w nią bursztynowe ślepia z całą siłą, jaką mógł z siebie wydobyć. Jednak w miarę wypowiadanych słów i wpełzania w jej prywatność skupieniem spojrzenia jego mimowolna i instynktowna agresja zaczynała topnieć. - Jak ci na imię?
- Tak też myślałem... czując wszędzie ich odór - dodał z niesmakiem.
Poszedłby dalej, zignorowałby ją, gdyby nie spokój, który ujrzał w jej szmaragdowych oczach.
- Niesiesz ze sobą zapach gorącego słońca - powiedział spokojnie niskim tonem, wpijając w nią bursztynowe ślepia z całą siłą, jaką mógł z siebie wydobyć. Jednak w miarę wypowiadanych słów i wpełzania w jej prywatność skupieniem spojrzenia jego mimowolna i instynktowna agresja zaczynała topnieć. - Jak ci na imię?
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Rzeka graniczna
Nieco rozbawiła ją jego reakcja. Coś ty taki nerwowy... w końcu się nie pali. Jeszcze.
- Dawniej były to zamieszkane ziemie. Coś najwidoczniej musiało się stać, skoro tak tu wszystko opustoszało.- mruknęła cicho, pazurem wskazując na lwią czaszkę w odległości nie większej jak kilka kroków od jasnego.
Parsknęła cicho, w reakcji na słowa samca.
- Gdy się spędzi jakiś czas na pustyni, ciężko jest posiadać inny niż ten spalony zapach.
Zielone oczy błyszczały spokojem, pewnością siebie i opanowaniem. Wiedziała, co próbował ten obcy zrobić. Nie da się tak łatwo zdominować... Oczy o kolorze świeżej trawy zdawały się pochłaniać sylwetkę samca, przytłaczając ją i tłamsząc. Nie mrugała- wiedziała, że to może zniweczyć jej wysiłki. Cała ta operacja nie polegała jedynie na patrzeniu. Przechyliła nieco łeb i odezwała się szeptem.
- Wielu zwie mnie... Wezi...
- Dawniej były to zamieszkane ziemie. Coś najwidoczniej musiało się stać, skoro tak tu wszystko opustoszało.- mruknęła cicho, pazurem wskazując na lwią czaszkę w odległości nie większej jak kilka kroków od jasnego.
Parsknęła cicho, w reakcji na słowa samca.
- Gdy się spędzi jakiś czas na pustyni, ciężko jest posiadać inny niż ten spalony zapach.
Zielone oczy błyszczały spokojem, pewnością siebie i opanowaniem. Wiedziała, co próbował ten obcy zrobić. Nie da się tak łatwo zdominować... Oczy o kolorze świeżej trawy zdawały się pochłaniać sylwetkę samca, przytłaczając ją i tłamsząc. Nie mrugała- wiedziała, że to może zniweczyć jej wysiłki. Cała ta operacja nie polegała jedynie na patrzeniu. Przechyliła nieco łeb i odezwała się szeptem.
- Wielu zwie mnie... Wezi...
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Rzeka graniczna
Zganił się w myślach za pochopną reakcję, otrzepał. Ziewnął, odwracając łeb w stronę wskazanej przez lwicę czaszki. Czuł na swoim ciele jej palące prywatność spojrzenie. Nie popatrzy, nie da się złapać.
- Wezi? - powtórzył z roztargnieniem.
Ostatni raz przeczesał okolicę wzrokiem, wspomniał zapach krwi i wrócił do sprawy lwicy. Uśmiechnąwszy się westchnął, po czym zapytał:
- Dlaczego dalej nie wędrujesz? Znalazłaś przyjazne ci miejsce? - pytał, oddalając się w stronę rzeki. - Dobrze, to dobrze... - mruczał troskliwie. Liznąwszy taflę wody kilkakrotnie, dodał beznamiętnie: - Ale czy subtelny szelest przystaje do trzasku łamanych kości?
- Wezi? - powtórzył z roztargnieniem.
Ostatni raz przeczesał okolicę wzrokiem, wspomniał zapach krwi i wrócił do sprawy lwicy. Uśmiechnąwszy się westchnął, po czym zapytał:
- Dlaczego dalej nie wędrujesz? Znalazłaś przyjazne ci miejsce? - pytał, oddalając się w stronę rzeki. - Dobrze, to dobrze... - mruczał troskliwie. Liznąwszy taflę wody kilkakrotnie, dodał beznamiętnie: - Ale czy subtelny szelest przystaje do trzasku łamanych kości?
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Rzeka graniczna
Ha, jednak stare sztuczki działają.
- Można i tak powiedzieć. Póki co, zwiedzam.
Powiedziawszy to, zniknęła za masywem skały. Kilka chwil później znalazła się kilka kroków od samca. Jak ona się tam dostała bez bycia dostrzeżoną?
- Wbrew pozorom, pasuje bardzo dobrze. Zwłaszcza, jeśli imię idzie w parze z charakterem i umiejętnościami.
- Można i tak powiedzieć. Póki co, zwiedzam.
Powiedziawszy to, zniknęła za masywem skały. Kilka chwil później znalazła się kilka kroków od samca. Jak ona się tam dostała bez bycia dostrzeżoną?
- Wbrew pozorom, pasuje bardzo dobrze. Zwłaszcza, jeśli imię idzie w parze z charakterem i umiejętnościami.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości