*Wąwóz
Re: Wąwóz
*Zaszedł - nie zaszedł, ona i tak z diabelskim uśmieszkiem otarła się o jego bok
*
*Camille, wcześniej znana jako Kam
Ponadto do userki, prowadzącej Camille, należą jeszcze dwie postaci:
Asmodeusz oraz Enigma .
Ponadto do userki, prowadzącej Camille, należą jeszcze dwie postaci:
Asmodeusz oraz Enigma .
Re: Wąwóz
*Z równie diabelnym uśmiechem... złapał ją za ogon.
*
*Re: Wąwóz
* A ona w ramach odwetu skoczyła na niego, przewieszając sie przez jego grzbiet, na zasadzie, uwaga, tłumaczę!:
Stanęła po lewej jego stronie prostopadle do niego, pyskiem w stronę jego boku. Tak przewiesiła łeb i przednie łapy, a ich ciała jakby się skrzyżowały. Oczywiście opierała się mocno na tylnych, by go za bardzo nie obciążać. Jedynie - nieco może zlośliwie i zadziornie - wbijała z lekka łokcie w jego ciało*
Stanęła po lewej jego stronie prostopadle do niego, pyskiem w stronę jego boku. Tak przewiesiła łeb i przednie łapy, a ich ciała jakby się skrzyżowały. Oczywiście opierała się mocno na tylnych, by go za bardzo nie obciążać. Jedynie - nieco może zlośliwie i zadziornie - wbijała z lekka łokcie w jego ciało*
Camille, wcześniej znana jako Kam
Ponadto do userki, prowadzącej Camille, należą jeszcze dwie postaci:
Asmodeusz oraz Enigma .
Ponadto do userki, prowadzącej Camille, należą jeszcze dwie postaci:
Asmodeusz oraz Enigma .
Re: Wąwóz
*Nie przejął się pasażerką... ani wbijaniem łokci i zaczął iść dookoła jej tylnych łap obracając ją dookoła.*
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Ghali długo włóczył się po ziemiach swojego stada, szukając któregokolwiek z jego członków, by z wielkim zdziwieniem i niepokojem odkryć, że nikt nie stał na jego drodze. Cmentarni zwyczajnie "wyparowali" - albo chowali się po kątach z niewiadomego powodu, albo wylegiwali się na białych kościach słoni. Nikt nie polował, nikt nie szpiegował, nikt nie działał na korzyść króla. Tak nie powinno być, o nie! Jasnogrzywy ruszył jedynym wychwyconym przez jego nozdrza tropem, czyli za zapachem Mbayi.
Odnaleźć młodego ucznia nie było trudno, lecz pozostać niezauważonym - już tak. Przestrzeń nad wąwozem nie była bogata w zarośla, w których władca mógłby się skryć. Jedynie skąpa trawa porastała równinę, a z chowania się wśród jej źdźbeł Ghali był już zdecydowanie zbyt wielki. Jedyne, co mógł zrobić, to wdrapać się nieco wyżej, na kolejną warstwę skalną* i stamtąd obserwować poczynania podwładnego.
Sprawne ciało nie odmówiło lwu posłuszeństwa, kiedy próbował dostać się na górę - czyniły to jednak słońce i wiatr, które mimowolnie zdradzały jego obecność. Jasne promienie powodowały, że ciemny cień samca widniał na skalnej warstwie, na której przebywali Mbaya i Camille. Samiec szybko to zauważył, więc przywarł mocno do ziemi, by w końcu mógł być niewidocznym. Padający nieopodal lwów cień trwał tylko ułamek sekundy, nie było więc szans, by go zauważyli. Możliwe jednak, że ich czujne nosy podłapały nikły zapach ukrytego na górze Ghaliego.
//* Pamiętacie tą skałę, na której stał Mufasa z Zazu na swym barku, gdy Skaza przyszedł mu powiedzieć o Simbie przebywającym w wąwozie? No, to ta skała.
Odnaleźć młodego ucznia nie było trudno, lecz pozostać niezauważonym - już tak. Przestrzeń nad wąwozem nie była bogata w zarośla, w których władca mógłby się skryć. Jedynie skąpa trawa porastała równinę, a z chowania się wśród jej źdźbeł Ghali był już zdecydowanie zbyt wielki. Jedyne, co mógł zrobić, to wdrapać się nieco wyżej, na kolejną warstwę skalną* i stamtąd obserwować poczynania podwładnego.
Sprawne ciało nie odmówiło lwu posłuszeństwa, kiedy próbował dostać się na górę - czyniły to jednak słońce i wiatr, które mimowolnie zdradzały jego obecność. Jasne promienie powodowały, że ciemny cień samca widniał na skalnej warstwie, na której przebywali Mbaya i Camille. Samiec szybko to zauważył, więc przywarł mocno do ziemi, by w końcu mógł być niewidocznym. Padający nieopodal lwów cień trwał tylko ułamek sekundy, nie było więc szans, by go zauważyli. Możliwe jednak, że ich czujne nosy podłapały nikły zapach ukrytego na górze Ghaliego.
//* Pamiętacie tą skałę, na której stał Mufasa z Zazu na swym barku, gdy Skaza przyszedł mu powiedzieć o Simbie przebywającym w wąwozie? No, to ta skała.

Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Wąwóz
*Narratorka opisująca losy Ghaliego miała rację. Nie zauważył jego cienia... jednak jego nikły (znajomy dlań) zapach wyczuł... nie wiedział tylko, czy jest to w tej chwili dobrze, że król jest obok...*
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
//Idę ratować cię z nudy, Ibi! xD
Jasna grzywa Ghaliego powiewała na wietrze, kiedy ten zwinnie zeskakiwał po skałkach w dół. Nie działo się wprawdzie nic, w czym jego interwencja byłaby niezbędna, lecz warto się pokazywać, prawda? Szarofutra nieznajoma musiała wiedzieć, że w razie poważnego ataku na Mbayę, szala zwycięstwa stoi po stronie Cmentarnych.
Gdy już dostał się na płaszczyznę, na której znajdowały się wymienione lwy, poruszył łbem, by zrzucić z siebie obsadzający futro pył. Bladobłękitne oczy lustrowały spode łba szarą sylwetkę Lwioziemki, nim ich właściciel uniósł głowę do góry i ruszył krokiem wolnym, acz sprężystym, w kierunku dwójki drapieżników.
- Widzę Cię, Mbaya - rzucił na powitanie ku ognistookiemu podrostkowi, by potem stanąć naprzeciw niego - Jakiś problem z natrętnym pasażerem, towarzyszu?
Jasna grzywa Ghaliego powiewała na wietrze, kiedy ten zwinnie zeskakiwał po skałkach w dół. Nie działo się wprawdzie nic, w czym jego interwencja byłaby niezbędna, lecz warto się pokazywać, prawda? Szarofutra nieznajoma musiała wiedzieć, że w razie poważnego ataku na Mbayę, szala zwycięstwa stoi po stronie Cmentarnych.
Gdy już dostał się na płaszczyznę, na której znajdowały się wymienione lwy, poruszył łbem, by zrzucić z siebie obsadzający futro pył. Bladobłękitne oczy lustrowały spode łba szarą sylwetkę Lwioziemki, nim ich właściciel uniósł głowę do góry i ruszył krokiem wolnym, acz sprężystym, w kierunku dwójki drapieżników.
- Widzę Cię, Mbaya - rzucił na powitanie ku ognistookiemu podrostkowi, by potem stanąć naprzeciw niego - Jakiś problem z natrętnym pasażerem, towarzyszu?
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Złocisty lew o bursztynowych ślepiach przyglądał się sytuacji z oddali, próbując ocenić sytuację. Ulokowany pod wiatr i na tyle daleko, by zniknąć w szumiącej mocno trawie (czyżby z zachodu nadciągały oceaniczne chmury? - zastanawiał się, analizując wirujące liście akacji), czuł się niezauważonym. Od dłuższego czasu obserwował wybryki dwóch podrostków. Widząc zbliżającego się w ich kierunku karmelowego samca zwiększył czujność. Ciągnący się za nim cmentarny chłód nie zapowiadał uprzejmości... Zbyt rozbrykana, by wprawnie oszacować zagrożenie, znajdująca się między dwoma obcymi samcami Lwioziemka mogła wpaść w tarapaty. Wobec tej myśli Helios nie mógł przejść obojętnie. Po prawdzie lwica była mu dotychczas znana tylko ze słyszenia...
- Cześć, poszukiwaczu przygód! - krzyknął kilka dni wcześniej radośnie do posępnie wyglądającego ścierwnika.
- Yhmhmh... - odburknął tamten.
- Czy Lwia Ziemia opustoszała doszczętnie?
- Phi!
- Widziałeś może inne lwy? - podtrzymywał rozmowę Helios.
- Jakaś tam... yhmhmh...
- Kto?
- Szara lwica, taka tam... ładna - ożywił się ścierwnik.
...jednak czuł się w obowiązku stanąć po jej stronie w sytuacji zagrożenia. Podniósł rozprężone cielsko i przeszedłszy parę kroków, przystanął w nadal niezauważalnej pozycji.
- Cześć, poszukiwaczu przygód! - krzyknął kilka dni wcześniej radośnie do posępnie wyglądającego ścierwnika.
- Yhmhmh... - odburknął tamten.
- Czy Lwia Ziemia opustoszała doszczętnie?
- Phi!
- Widziałeś może inne lwy? - podtrzymywał rozmowę Helios.
- Jakaś tam... yhmhmh...
- Kto?
- Szara lwica, taka tam... ładna - ożywił się ścierwnik.
...jednak czuł się w obowiązku stanąć po jej stronie w sytuacji zagrożenia. Podniósł rozprężone cielsko i przeszedłszy parę kroków, przystanął w nadal niezauważalnej pozycji.
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Wąwóz
//@Ghali: Jua napisała, że jej Helios dalej jest niewidoczny XD//
Żadnych problemów panie, wszystko jest pod kontrolą. *Odpowiada mając dalej pasażerkę na plecach.*
Lolz, o to moje roztargnienie xD Dzięki za zwrócenie uwagi i przepraszam! Tamten post pójdzie do kasacji.
Żadnych problemów panie, wszystko jest pod kontrolą. *Odpowiada mając dalej pasażerkę na plecach.*
Lolz, o to moje roztargnienie xD Dzięki za zwrócenie uwagi i przepraszam! Tamten post pójdzie do kasacji.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Przytaknął ruchem brwi i odszedł pod skałę, z której uprzednio obserwował poczynania dwójki młodych. Nie miał nic przeciwko ich zabawie - dopóki Lwioziemka nie stąpała po ziemi należącej do Ghaliego i jego stada. Tutaj wolno było im wszystko. Jasnogrzywy zdawał sobie sprawę z tego, że na Cmentarzysku Mbaya nie znajdzie towarzyszy w równym sobie wieku. A skoro bladooki nie mógł mu towarzystwa zapewnić, to byłoby to brakiem ogłady, gdyby zabronił mu spotykać z szarofutrą. Lew spoczął pod głazem, na boku, by dalej mieć wgląd w zamiary młodych.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Wąwóz
//I teraz Kam nas ciut blokuje...//
*A jakież to zamiary mógł mieć Mbaya razem z Camille? W ich wieku cóż... różne.*
*A jakież to zamiary mógł mieć Mbaya razem z Camille? W ich wieku cóż... różne.*
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Nie mogąc dłużej znieść palącego jego grzbiet słońca wstał z zamiarem przeniesienia się w inne miejsce. Zerkając z ukosa na bawiących się w oddali młodych i karmelowego samca nie mógł powstrzymać chłopięcej ciekawości, drzemiącej w nim uważnie, gotowej zbudzić się na najcichsze zawołanie. Szturchnął ją więc łokciem, mrużąc oczy, z szelmowskim uśmiechem wołając do niej: Chodź, chodź! Widzisz ich? Nie możesz przecież przepuścić takiej okazji! Chodź ze mną! Chłopięca ciekawość podniosła się energicznie, przyklaskując propozycji Heliosa. Lew uśmiechając się ruszył żwawym krokiem w kierunku Wąwozu.
//Co robimy? Kam ostatni raz logowała się 27.08... Nie wiem, czy tak wolno wyrzucić kogoś z wątku bez jego udziału, w stylu "odbiegła", "zniknęła z pola widzenia"... ale chciałoby się poprowadzić akcję dalej ;D//
//Co robimy? Kam ostatni raz logowała się 27.08... Nie wiem, czy tak wolno wyrzucić kogoś z wątku bez jego udziału, w stylu "odbiegła", "zniknęła z pola widzenia"... ale chciałoby się poprowadzić akcję dalej ;D//
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
//Po prostu pomijajmy ją w kolejce. Na razie chyba siedzi na grzbiecie Mbayi. Może Camille stamtąd zawsze zrzucić, ale tutaj zostawmy wybór Ibiemu. Sterowanie cudzą postacią jest niedopuszczalne (opisywanie czynów/historii tej postaci, nie co twoja postać robi innej):
Bladobłękitne oczy Ghaliego natychmiast skierowały swoje spojrzenie na sylwetkę nadchodzącego lwa. Jegomość nie był mu znany, co stwierdził, gdy tylko ujrzał go na horyzoncie. Barwy Heliosa były w jednej tonacji, a Król Cmentarza nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział jakiegoś lwa bez kontrastu między grzywą a futrem. Przymrużył ślepia i uderzył ogonem w piach, wzniecając tumany kurzu. Nie spuszczał wzroku z nieznanego gościa.
6. Nie wolno pisać za kogoś, bez jego pisemnej zgody.
Bladobłękitne oczy Ghaliego natychmiast skierowały swoje spojrzenie na sylwetkę nadchodzącego lwa. Jegomość nie był mu znany, co stwierdził, gdy tylko ujrzał go na horyzoncie. Barwy Heliosa były w jednej tonacji, a Król Cmentarza nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział jakiegoś lwa bez kontrastu między grzywą a futrem. Przymrużył ślepia i uderzył ogonem w piach, wzniecając tumany kurzu. Nie spuszczał wzroku z nieznanego gościa.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
//no jasne, pisać za nikogo chciałam, raczej myślałam o ingerencji MG ; ) dzięki za wyjaśnienie : )//
Po grzbiecie Heliosa przebiegło lekkie mrowienie. Szybko zinterpretował postawę wielkiego samca i w odpowiedzi na nią uniósł łeb, z arogancką pewnością siebie ruszając sprężystym kłusem. Słońce uderzyło w lwa falą żaru, ostro rysując kształt jego profilu. Poczuł się pewnie w blasku dnia. Pobieżnie omiótł wzrokiem ciało cmentarnego samca i zwolnił kroku, dochodząc do celu.
Po grzbiecie Heliosa przebiegło lekkie mrowienie. Szybko zinterpretował postawę wielkiego samca i w odpowiedzi na nią uniósł łeb, z arogancką pewnością siebie ruszając sprężystym kłusem. Słońce uderzyło w lwa falą żaru, ostro rysując kształt jego profilu. Poczuł się pewnie w blasku dnia. Pobieżnie omiótł wzrokiem ciało cmentarnego samca i zwolnił kroku, dochodząc do celu.
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Wąwóz
A to ci dopiero wycieczka.
Mrithi przeskakiwała miękko między skałami, przemykając w cieniu. W pewnej chwili wyczuła znajomy zapach. Ghali? Kilka skoków i znalazła się w odległości kilku metrów od niego. Musiał się odwrócić, jeśli chciałby ją zauważyć.
Zaraz też zauważyła skupiony na czymś wzrok jasnogrzywego. Sama też zerknęła w tamtym kierunku, a po chwili w zielonych ślepiach rozbłysły iskierki zaintrygowania.
- No proszę, znowu go widzę...- szepnęła cicho.
Widząc, że Helios zbliża się do dowódcy, wycofała się w zagłębienie skały.
Pokaże się w odpowiednim momencie...
Mrithi przeskakiwała miękko między skałami, przemykając w cieniu. W pewnej chwili wyczuła znajomy zapach. Ghali? Kilka skoków i znalazła się w odległości kilku metrów od niego. Musiał się odwrócić, jeśli chciałby ją zauważyć.
Zaraz też zauważyła skupiony na czymś wzrok jasnogrzywego. Sama też zerknęła w tamtym kierunku, a po chwili w zielonych ślepiach rozbłysły iskierki zaintrygowania.
- No proszę, znowu go widzę...- szepnęła cicho.
Widząc, że Helios zbliża się do dowódcy, wycofała się w zagłębienie skały.
Pokaże się w odpowiednim momencie...
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
//Nie ma sprawy, od tego tutaj jestem. 
Tymczasem on, zapatrzony w nieznajomą sobie sylwetkę, nie wyczuł zapachu łowczyni. A może to ona tak sprytnie się przed nim ukryła, że nawet jej woń nie dolatywała do czułych nozdrzy Ghaliego?
Samiec szedł w stronę jasnogrzywego krokiem sprężystym i pewnym, lecz nie odezwał się do niego żadnym słowem. Prychnął cicho, niemal niesłyszalnie. Idzie w jego okolicę, tam, gdzie zajął sobie miejsce, i nie raczy się przywitać? Nawet dla takiego gbura jak Ghali jasne było, że ten, kto przychodził, musiał rozpocząć wymianę powitań. No, chyba, że był to król, jednak tutaj, na granicy dwóch ziem, nie miały znaczenia tytuły i przywileje. Bladooki odwrócił spojrzenie od nieznanego samca i zawiesił je na Mbayi.

Tymczasem on, zapatrzony w nieznajomą sobie sylwetkę, nie wyczuł zapachu łowczyni. A może to ona tak sprytnie się przed nim ukryła, że nawet jej woń nie dolatywała do czułych nozdrzy Ghaliego?
Samiec szedł w stronę jasnogrzywego krokiem sprężystym i pewnym, lecz nie odezwał się do niego żadnym słowem. Prychnął cicho, niemal niesłyszalnie. Idzie w jego okolicę, tam, gdzie zajął sobie miejsce, i nie raczy się przywitać? Nawet dla takiego gbura jak Ghali jasne było, że ten, kto przychodził, musiał rozpocząć wymianę powitań. No, chyba, że był to król, jednak tutaj, na granicy dwóch ziem, nie miały znaczenia tytuły i przywileje. Bladooki odwrócił spojrzenie od nieznanego samca i zawiesił je na Mbayi.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Re: Wąwóz
Parsknęła cicho śmiechem. Czyżby była aż tak dobra, że nawet pan i władca tych ziem jej nie zauważył?
W pewnej chwili poczuł jakieś muśniecie. Nie zdziwiłaby się, jakby Ghali się wystraszył. A co było sprawcą tego wszystkiego?
Mrithi znajdywała się krok za nim, a jej kawowa kita musnęła ponownie jego tylne łapy.
- Widziałam go nad rzeką. Zdaje się, że Lwioziemiec.-mruknęła ledwo poruszając pyskiem.
Emanowała pewnością siebie. Paranaście minut temu udało jej się polowanie, o czym świadczyło kilka kropel krwi na jej podbródku.
- Nazywa się Helios.
Posłała Ghaliemu ciepłe spojrzenie, po czym mrugnęła i znów skierowała swój wzrok na jasnego. Nie było w nim czułości, a jedynie czujność i opanowanie.
W pewnej chwili poczuł jakieś muśniecie. Nie zdziwiłaby się, jakby Ghali się wystraszył. A co było sprawcą tego wszystkiego?
Mrithi znajdywała się krok za nim, a jej kawowa kita musnęła ponownie jego tylne łapy.
- Widziałam go nad rzeką. Zdaje się, że Lwioziemiec.-mruknęła ledwo poruszając pyskiem.
Emanowała pewnością siebie. Paranaście minut temu udało jej się polowanie, o czym świadczyło kilka kropel krwi na jej podbródku.
- Nazywa się Helios.
Posłała Ghaliemu ciepłe spojrzenie, po czym mrugnęła i znów skierowała swój wzrok na jasnego. Nie było w nim czułości, a jedynie czujność i opanowanie.
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Zatrzymał się, wzbijając w powietrze kłęby kurzu, które pognały w stronę urwiska, oplatając po drodze łapy karmelowego. Już miał wydobyć z siebie głos, gdy jego nos połechtał znajomy zapach. (W zawrotnym tempie przed jego oczami przebiegło tych kilka minut, które spędził poprzedniej nocy nad rzeką; cykady, las, krople, zielone oczy i gibkie, smukłe ciało lwicy.) Zdezorientowany, powracając spojrzeniem w stronę lwa, wydusił z siebie:
- Jestem Helios, z rodu Jua - przedstawił się, a z każdym słowem jego na moment utracona pewność siebie wracała do formy. - Miło was tutaj spotkać - dodał, po czym spojrzał na młodego lwa i jego towarzyszkę.
Skoncentrował się, próbując odrzucić fantasmagorie błąkające się po jego głowie niesfornie.
- Jestem Helios, z rodu Jua - przedstawił się, a z każdym słowem jego na moment utracona pewność siebie wracała do formy. - Miło was tutaj spotkać - dodał, po czym spojrzał na młodego lwa i jego towarzyszkę.
Skoncentrował się, próbując odrzucić fantasmagorie błąkające się po jego głowie niesfornie.
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Natychmiast, gdy poczuł jej subtelne muśnięcie na swoich tylnych kończynach, powstał, by z rozkosznym mruczeniem i delikatnym uśmiechem przesunąć czołem po całej długości grzbietu jej nosa. Cichy pomruk nie ustawał, kiedy jego różowy nos tknął jej.
- Jak ty dużo wiesz, Mrithi - wyszeptał jej do ucha, obdarowując jej pysk kolejną pieszczotą. Potem skierował swój wzrok ku lwu, któremu ta nadała imię Heliosa. Jej słowa znalazły swoje potwierdzenie w jego wypowiedzi.
- Ghali - przedstawił się głosem zdecydowanie bardziej chłodnym od tego zarezerwowanego jedynie dla zielonookiej towarzyszki - Rozumiem, że już znasz moją partnerkę, Mrithi?
Partnerka, lwica, łowczyni, stadna siostra... co to ma za znaczenie?
- Jak ty dużo wiesz, Mrithi - wyszeptał jej do ucha, obdarowując jej pysk kolejną pieszczotą. Potem skierował swój wzrok ku lwu, któremu ta nadała imię Heliosa. Jej słowa znalazły swoje potwierdzenie w jego wypowiedzi.
- Ghali - przedstawił się głosem zdecydowanie bardziej chłodnym od tego zarezerwowanego jedynie dla zielonookiej towarzyszki - Rozumiem, że już znasz moją partnerkę, Mrithi?
Partnerka, lwica, łowczyni, stadna siostra... co to ma za znaczenie?
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Helios przestąpił z łapy na łapę. Jego oczy skamieniały, wbite w postać Ghaliego.
- Mieliśmy okazję się poznać - odpowiedział, wyczuwając w powietrzu zapach świeżej krwi.
Polowanie poprzedniej nocy nie powiodło się. Nie docenił możliwości starej zebry, która (stara mścicielka!) długo wodziła go za sobą, dając i odbierając Heliosowi nadzieję naprzemiennie, by koniec końców triumfalnie odbiec w kierunku stada. Nad ranem spróbował ponownie, lecz kulawy guziec umknął w ciemność ciernistej gęstwiny. Mocno podciągnięty pod żebra brzuch dał o sobie znać delikatnym stęknięciem.
- Mrithi - powtórzył jej imię, niby to zachęcając, by wyszła zza skalnego wgłębienia, niby dla własnej satysfakcji.
- Mieliśmy okazję się poznać - odpowiedział, wyczuwając w powietrzu zapach świeżej krwi.
Polowanie poprzedniej nocy nie powiodło się. Nie docenił możliwości starej zebry, która (stara mścicielka!) długo wodziła go za sobą, dając i odbierając Heliosowi nadzieję naprzemiennie, by koniec końców triumfalnie odbiec w kierunku stada. Nad ranem spróbował ponownie, lecz kulawy guziec umknął w ciemność ciernistej gęstwiny. Mocno podciągnięty pod żebra brzuch dał o sobie znać delikatnym stęknięciem.
- Mrithi - powtórzył jej imię, niby to zachęcając, by wyszła zza skalnego wgłębienia, niby dla własnej satysfakcji.
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Wąwóz
Odpowiedziała mu subtelnym pomrukiem.
- Czasami po prostu znajduję się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie...- odparła, uśmiechając się minimalnie.
Powolnym ruchem łba zwróciła się ku Heliosowi.
Rozbawiło ją zachowanie jasnego. No proszę, pamiętał wczorajsze spotkanie! Tyle, że chyba coś się zmieniło...
Oczy błysnęły jaśniej, gdy odezwał się karmelowy- ale tylko na moment.
- Witaj ponownie, Heliosie.
Czujnym okiem obejrzała samca.
- Widzę, że miałeś pecha.
( Jua, przecież Mrithi stoi tuż za Ghalim, więc jak może siedzieć nadal we wgłębieniu?)
- Czasami po prostu znajduję się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie...- odparła, uśmiechając się minimalnie.
Powolnym ruchem łba zwróciła się ku Heliosowi.
Rozbawiło ją zachowanie jasnego. No proszę, pamiętał wczorajsze spotkanie! Tyle, że chyba coś się zmieniło...
Oczy błysnęły jaśniej, gdy odezwał się karmelowy- ale tylko na moment.
- Witaj ponownie, Heliosie.
Czujnym okiem obejrzała samca.
- Widzę, że miałeś pecha.
( Jua, przecież Mrithi stoi tuż za Ghalim, więc jak może siedzieć nadal we wgłębieniu?)
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Widok krwi spływającej z jej brody podrażnił go. Uśmiechnął się kwaśno.
- Bywa i tak.
Powrócił bursztynowymi oczami do niewzruszonego, bladego spojrzenia samca.
- Ściągnął mnie do was widok tej niesfornej Lwioziemki - mruknął, kiwając głową w stronę szarej lwicy. - Ale widzę, że póki co bawi się dobrze. - Umknął wzrokiem w stronę Mrithi. Koncentracja. Ghali. Ekhem... - Co cię sprowadza na skraj sawanny? - zapytał chłodno, jakby zachowanie Ghaliego było co najmniej nie na miejscu. Może nie miało to zabrzmieć w ten sposób.
- Bywa i tak.
Powrócił bursztynowymi oczami do niewzruszonego, bladego spojrzenia samca.
- Ściągnął mnie do was widok tej niesfornej Lwioziemki - mruknął, kiwając głową w stronę szarej lwicy. - Ale widzę, że póki co bawi się dobrze. - Umknął wzrokiem w stronę Mrithi. Koncentracja. Ghali. Ekhem... - Co cię sprowadza na skraj sawanny? - zapytał chłodno, jakby zachowanie Ghaliego było co najmniej nie na miejscu. Może nie miało to zabrzmieć w ten sposób.
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
- Nuda, ot co - odparł tym samym tonem co wcześniej. Przysunął się bliżej Mrithi. Widział przecież, jak ten wlepiał swój bursztynowy wzrok w brązowoszarą figurę samicy. Helios miał jednak pecha - to Cmentarny Król wypatrzył ją sobie wcześniej i usadził u swego boku. A że Ghali nikogo nie otaczał taką troską i ciepłym uczuciem jak zielonooką łowczynię, to za nic w świecie nie da jej sobie odebrać. Chłodny wzrok spoczął na pysku Lwioziemca. Później skierował ciepłe spojrzenie na towarzyszkę.
- Mrithi, słońce, może powinniśmy już wracać? Kolacja nam wystygnie...
- Mrithi, słońce, może powinniśmy już wracać? Kolacja nam wystygnie...
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Helios ruszył zastygłe na moment kości w kierunku urwiska. Gardzić, później głaskać - odrażająca myśl przemknęła mu przez bolącą z głodu głowę. Nie miałaś dokąd pójść, wybrałaś jedyne rozwiązanie by nie zostać rozerwaną przez samotność - pomyślał butnie.
Na krawędzi przepaści poczuł delikatny powiew wiatru. Ulżyło mu. Jeśli teraz się nie położy, to starczy mu sił by dojść do leżącej na niewielkiej półce skalnej padliny. (Byłoby nadużyciem nazwanie kilku kości padłej tam kilka tygodni temu antylopy padliną, ale żądny mięsa umysł Heliosa byłby gotów i z gałęzi wydobyć resztki soków drzewa, z którego została oderwana.)
- Łatwo o zdobycz na Cmentarzu? - spytał po chwili zastanowienia nad sensem zejścia stromym urwiskiem w stronę skalnego występu.
Na krawędzi przepaści poczuł delikatny powiew wiatru. Ulżyło mu. Jeśli teraz się nie położy, to starczy mu sił by dojść do leżącej na niewielkiej półce skalnej padliny. (Byłoby nadużyciem nazwanie kilku kości padłej tam kilka tygodni temu antylopy padliną, ale żądny mięsa umysł Heliosa byłby gotów i z gałęzi wydobyć resztki soków drzewa, z którego została oderwana.)
- Łatwo o zdobycz na Cmentarzu? - spytał po chwili zastanowienia nad sensem zejścia stromym urwiskiem w stronę skalnego występu.
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Wąwóz
Lekko skinęła łbem. Dla niej to była niezła trasa na trening, nic innego.
Nie umknęła jej uwadze reakcja Ghaliego na charakterystyczne spojrzenie Heliosa. Gdyby mogła, parsknęłaby śmiechem, ale w obecnej sytuacji było to najgorsze rozwiązanie.
Zrozumiała, co karmelowy miał na myśli. Możemy zacząć grę?
Uśmiechnęła się promiennie do "partnera" i zamruczała cicho.
- Może rzeczywiście, mój drogi? Będziemy chyba się zbierać.
Na potwierdzenie tych słów dźwignęła się na łapy.
- Żegnaj, Heliosie.- i znów ten beznamiętny ton.
Przelotnie jeszcze obtarła się bokiem o Ghaliego i ruszyła przed siebie.
Przyjemność odpowiedzi pozostawiła dowódcy.
Nie umknęła jej uwadze reakcja Ghaliego na charakterystyczne spojrzenie Heliosa. Gdyby mogła, parsknęłaby śmiechem, ale w obecnej sytuacji było to najgorsze rozwiązanie.
Zrozumiała, co karmelowy miał na myśli. Możemy zacząć grę?
Uśmiechnęła się promiennie do "partnera" i zamruczała cicho.
- Może rzeczywiście, mój drogi? Będziemy chyba się zbierać.
Na potwierdzenie tych słów dźwignęła się na łapy.
- Żegnaj, Heliosie.- i znów ten beznamiętny ton.
Przelotnie jeszcze obtarła się bokiem o Ghaliego i ruszyła przed siebie.
Przyjemność odpowiedzi pozostawiła dowódcy.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
- Łatwiej niż gdziekolwiek indziej - odparł lakonicznie - Trzeba się tylko przyzwyczaić.
Fakt, o martwego słonia było łatwiej niż o młodą antylopę, aczkolwiek część ich pastwisk znajdowała się pod panowaniem Ghaliego. Samą padliną ciężko się wyżywić, a i do jej smaku trzeba po prostu przywyknąć. Cwany uśmieszek zakochanego lwa wstąpił na jego uśmiech, kiedy zielonooka przystała na jego propozycję.
- Cóż, zmykamy więc. Trzymaj się, Heliosie... - wypowiedział podejrzanie przyjaznym tonem, a na jego obliczu zagościł ciepły uśmiech. Kiedy lwica odeszła, Ghali skoczył zwinnie i stanął tuż przed nosem Juy, by szorstkim, kłującym niczym lodowe szpile głosem wyszeptać mu do ucha:
- ...z daleka od niej.
Odsunął się, a chłodny wzrok władcy słoniego cmentarza posłał złotookiemu dobitne ostrzeżenie. Chwilę później ani Ghaliego, ani jego "partnerki" nie było nad wąwozem.
zt
Fakt, o martwego słonia było łatwiej niż o młodą antylopę, aczkolwiek część ich pastwisk znajdowała się pod panowaniem Ghaliego. Samą padliną ciężko się wyżywić, a i do jej smaku trzeba po prostu przywyknąć. Cwany uśmieszek zakochanego lwa wstąpił na jego uśmiech, kiedy zielonooka przystała na jego propozycję.
- Cóż, zmykamy więc. Trzymaj się, Heliosie... - wypowiedział podejrzanie przyjaznym tonem, a na jego obliczu zagościł ciepły uśmiech. Kiedy lwica odeszła, Ghali skoczył zwinnie i stanął tuż przed nosem Juy, by szorstkim, kłującym niczym lodowe szpile głosem wyszeptać mu do ucha:
- ...z daleka od niej.
Odsunął się, a chłodny wzrok władcy słoniego cmentarza posłał złotookiemu dobitne ostrzeżenie. Chwilę później ani Ghaliego, ani jego "partnerki" nie było nad wąwozem.
zt
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
- Jua
- Król
- Posty: 54
- Rejestracja: 07 wrz 2013, 21:38
- Autor(ka) avatara: ja
- Lokalizacja: Ziemia
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Zadrżał wewnątrz, ale strach był tylko przelotny. Gdyby nie głód, który spętał jego ciało powrozem, pewnie skoczyłby lwu do gardła. Tułaczka w poszukiwaniu Lwiej Ziemi nie zdołała ostatecznie stępić jego ego... jedyne, na co starczyło mu refleksu, to szybkie błyśnięcie kłami. Odpowiedź krótka, ale zwięzła. Oby wystarczająca, by w przyszłości udowodnić swoją pozycję jako władcy przeciwległej strony Wąwozu.
Zacisnął zęby i nie spojrzał na lwicę.
Przeszła mu ochota na suche resztki antylopy.
Odszedł w drugą stroną, patrząc za kołującymi na niebie sępami.
zt
Zacisnął zęby i nie spojrzał na lwicę.
Przeszła mu ochota na suche resztki antylopy.
Odszedł w drugą stroną, patrząc za kołującymi na niebie sępami.
zt
Jua, znany jako Helios, przemierza świat w poszukiwaniu życia.
Re: Wąwóz
*Kiedy już wszyscy poszli... spojrzał na swą "pasażerkę" z dziwnym uśmiechem.* Hmmm... znów zostaliśmy sami...
Re: Wąwóz
Jeśli można, to prosiłabym żeby na razie nikt się nie wtrącał. Przepraszam i dziękuję.
Od pamiętnej nocy w Oku dżungli minęło już wiele księżyców. W desperackim poszukiwaniu zwierzyny Mrithi dotarła aż tu, nad Wąwóz. Liczyła, że jakieś nierozważne zwierzę zapuściło się w to niezbyt bezpieczne miejsce. I najwidoczniej miała szczęście...
Cielsko lwicy momentalnie przypadło niziutko do ziemi, w cień wielkiej skały. Cel został namierzony.
Szmaragdowe oczy pochłaniały sylwetkę starego ogiera. Zebra. Nareszcie.
Mimo ssącego głodu, cierpliwie czekała na najlepszą okazję. Tu nie ma drugich szans.
Zaczęło się.
Łapy i kopyta wzbijały tumany kurzu zasłaniające wszystko. W pewnej chwili z całego tego tumultu zdał się usłyszeć przeraźliwe rżenie. Kły i pazury Mrithi wpijały się w grzbiet i kark ofiary. W pewnej chwili uświadomiła sobie jeszcze jedno, a jej ślepia rozszerzyły się w wyrazie strachu. Byli zbyt blisko przepaści...
Rozhukany kopytny chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. I stało się to, co musiało się stać.
Oboje runęli w dół. Lwica jeszcze ostatkiem sił zdołała obrócić ofiarę tak, by ta znalazła jako pierwsza kontakt z ziemią. Skały, kamyki i piach ocierały jej grzbiet, łapy...
Obudziła się już na dole. Rozejrzała się dookoła- roślinożerca leżał kilka kroków od niej ze skręconym karkiem. Sama zaczęła ostrożnie oglądać swoje ciało. Była cała obita, skóra na jej przednich łapach w niektórych miejscach była otarta do krwi. To samo dotyczyło jej pleców. W pewnym momencie sapnęła z bólu. Czemu boli ją brzuch? Zerknęła na swoje tylne łapy, by po chwili z jej pyska uleciał jęk rodzącej się paniki.
Całe jej tylne łapy i ogon były umazane w krwi.
Była w ciąży. I rodziła. TERAZ.
Długo to trwało. Połączony poród i upadek dały lwicy ból, który można by jedynie porównać do ćwiartowania ciała żywcem. Na świecie pojawiła się dwójka młodych. Starsze nie poruszało się od początku... było malutkie i chudziutkie. Niemal szkielecik odziany jedynie w skórę. Inaczej sprawa się miała z tym drugim młodym. Mrithi nie spodziewała się, że którekolwiek z nich przeżyje. Zatem w chwili gdy usłyszała cichutki pisk, odwróciła się momentalnie i położyła małego między swoimi przednimi łapami. Nie zauważyła nawet, że ruch ten spowodował ponownie otwarcie się ran. Bo jej grzbiecie i prawej, mocniej poranionej łapie ponownie spłynęły strużki krwi. Część trzeźwo jeszcze myślącego mózgu zdawała sobie sprawę, że jej dziecko jest za małe, żeby przeżyć więcej jak kilka godzin. Nie miała jednak zamiaru zmieniać swojego zachowania. Dokładnie wylizała karmelowego samczyka, po czym położyła swój łeb na ziemi tak, by jej oddech dodatkowo grzał kocię. Raz po raz jej łapy przeszywała fala bólu, gdy niczego nie świadome lwiątko ocierało się o jej rany.
Mijały godziny. Zarówno matka i jej dziecko coraz bardziej tracili na siłach. Kawowej bliżej było do utraty przytomności niż śmierci... ale czy te dwa nie mają nic wspólnego?
W pewnej chwili szmaragdowe oczy zalśniły jaśniej spod pół-przymkniętych powiek. Coś dużego, grzywiastego pędziło w dół. Gdy znalazło się w odległości kilku kroków, zdołała wydusić z siebie tylko jedno.
- Ghali...
Zemdlała. A wierna kopia swojego ojca kręciła się jeszcze niemiłosiernie, raz po raz obijając się o pokaleczone łapy matki.
Od pamiętnej nocy w Oku dżungli minęło już wiele księżyców. W desperackim poszukiwaniu zwierzyny Mrithi dotarła aż tu, nad Wąwóz. Liczyła, że jakieś nierozważne zwierzę zapuściło się w to niezbyt bezpieczne miejsce. I najwidoczniej miała szczęście...
Cielsko lwicy momentalnie przypadło niziutko do ziemi, w cień wielkiej skały. Cel został namierzony.
Szmaragdowe oczy pochłaniały sylwetkę starego ogiera. Zebra. Nareszcie.
Mimo ssącego głodu, cierpliwie czekała na najlepszą okazję. Tu nie ma drugich szans.
Zaczęło się.
Łapy i kopyta wzbijały tumany kurzu zasłaniające wszystko. W pewnej chwili z całego tego tumultu zdał się usłyszeć przeraźliwe rżenie. Kły i pazury Mrithi wpijały się w grzbiet i kark ofiary. W pewnej chwili uświadomiła sobie jeszcze jedno, a jej ślepia rozszerzyły się w wyrazie strachu. Byli zbyt blisko przepaści...
Rozhukany kopytny chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. I stało się to, co musiało się stać.
Oboje runęli w dół. Lwica jeszcze ostatkiem sił zdołała obrócić ofiarę tak, by ta znalazła jako pierwsza kontakt z ziemią. Skały, kamyki i piach ocierały jej grzbiet, łapy...
Obudziła się już na dole. Rozejrzała się dookoła- roślinożerca leżał kilka kroków od niej ze skręconym karkiem. Sama zaczęła ostrożnie oglądać swoje ciało. Była cała obita, skóra na jej przednich łapach w niektórych miejscach była otarta do krwi. To samo dotyczyło jej pleców. W pewnym momencie sapnęła z bólu. Czemu boli ją brzuch? Zerknęła na swoje tylne łapy, by po chwili z jej pyska uleciał jęk rodzącej się paniki.
Całe jej tylne łapy i ogon były umazane w krwi.
Była w ciąży. I rodziła. TERAZ.
Długo to trwało. Połączony poród i upadek dały lwicy ból, który można by jedynie porównać do ćwiartowania ciała żywcem. Na świecie pojawiła się dwójka młodych. Starsze nie poruszało się od początku... było malutkie i chudziutkie. Niemal szkielecik odziany jedynie w skórę. Inaczej sprawa się miała z tym drugim młodym. Mrithi nie spodziewała się, że którekolwiek z nich przeżyje. Zatem w chwili gdy usłyszała cichutki pisk, odwróciła się momentalnie i położyła małego między swoimi przednimi łapami. Nie zauważyła nawet, że ruch ten spowodował ponownie otwarcie się ran. Bo jej grzbiecie i prawej, mocniej poranionej łapie ponownie spłynęły strużki krwi. Część trzeźwo jeszcze myślącego mózgu zdawała sobie sprawę, że jej dziecko jest za małe, żeby przeżyć więcej jak kilka godzin. Nie miała jednak zamiaru zmieniać swojego zachowania. Dokładnie wylizała karmelowego samczyka, po czym położyła swój łeb na ziemi tak, by jej oddech dodatkowo grzał kocię. Raz po raz jej łapy przeszywała fala bólu, gdy niczego nie świadome lwiątko ocierało się o jej rany.
Mijały godziny. Zarówno matka i jej dziecko coraz bardziej tracili na siłach. Kawowej bliżej było do utraty przytomności niż śmierci... ale czy te dwa nie mają nic wspólnego?
W pewnej chwili szmaragdowe oczy zalśniły jaśniej spod pół-przymkniętych powiek. Coś dużego, grzywiastego pędziło w dół. Gdy znalazło się w odległości kilku kroków, zdołała wydusić z siebie tylko jedno.
- Ghali...
Zemdlała. A wierna kopia swojego ojca kręciła się jeszcze niemiłosiernie, raz po raz obijając się o pokaleczone łapy matki.
- Ghali
- Król
- Posty: 217
- Rejestracja: 13 mar 2013, 22:57
- Autor(ka) avatara: ja; sleepy-warrior
- Lokalizacja: Miasto Spotkań
- Kontaktowanie:
Re: Wąwóz
Karmelowa sylwetka zsunęła się po pylastym zboczu wąwozu. Wystające kamienie biły lwa po łapach, kiedy ten w panicznym ślizgu próbował dostać się na dno. Jeszcze jeden nieostrożny ruch i skończyłby swój dzień podobnie, jak jedno z lwiątek Mrithi. Nie pamiętał, kiedy ostatnio słyszał tętniącą w uszach krew, a bicie serca zakłócało jego spokojne myślenie.
Kiedy dotarł do zakrwawionej postaci, myślał, że przybył za późno. Dla najstarszego młodego rzeczywiście czas nie miał już znaczenia, co Ghali zauważył w pierwszej chwili. Nie zastanawiając się długo, podszedł do karku partnerki, a gdy już miał zamiar wciągnąć ją na swój grzbiet, zauważył w jej łapach jeszcze jedno lwiątko. To, w przeciwieństwie do martwego, wyglądało jak ruszający się kłębek karmelowej sierści.
Bladobłękitne oczy pokryły się szklistą warstwą łez.
Kiedy dotarł do zakrwawionej postaci, myślał, że przybył za późno. Dla najstarszego młodego rzeczywiście czas nie miał już znaczenia, co Ghali zauważył w pierwszej chwili. Nie zastanawiając się długo, podszedł do karku partnerki, a gdy już miał zamiar wciągnąć ją na swój grzbiet, zauważył w jej łapach jeszcze jedno lwiątko. To, w przeciwieństwie do martwego, wyglądało jak ruszający się kłębek karmelowej sierści.
Bladobłękitne oczy pokryły się szklistą warstwą łez.
Ghali.
Król Cmentarza since 2013.
Karta Postaci Ghaliego
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości