Wiem, ale założyłam temat, bo próbowałam cos fajnego zrobić. Z tym Kopą, to tak specjalnie, bo on chciał mieć władzę i się porządnie wkurzył, więc chciał zabić Aloko i inne lwiątka.
Rozdział IV
Po wygnaniu Kopy i Vitani, Rafiki podszedł do Aloko i nasmarował maścia rany, zadane przez Kopę.
-Przez jakiś czas, nie możesz wychodzić z Lwiej Groty. Niedługo, ta maść uleczy Ci te rany i ich nie będzie.
-Dobrze...
Kovu wziął w pysk Aloko i poszli do Lwiej groty, ale Sandrea i Kali poszli do swoich kolegów.
-Ale Aloko dostał-powiedzał Koda.
-Tak-Powiedziała Sandrea.
Na Gaju bazlistnych drzew...
-Musiał nas wygnać?-mowił Kopa
-Niestety, ale gdyby nie Kali, bylibyśmy teraz na Lwiej Ziemi.-odpowiedział mu Vitani
-Ech, ten głupi malec!
-Ale Sandrea poszła po Kiare i Kovu.
-Tak, ale siedziała by bez ruchu i nic by nie zrobiła, ale ten Kali... Ten głupek mysiał jej rozkazać!
-Tak. Ta mała, też nie ma mózgu.
-Niestety. Ten mlec na pewno nie dożyje dorosłości, jak jego rodzeństwo.
Za suchymi krzewami i połamanymi drzewami, stały trzy likaony.
- A kogo my tu mamy...-powiedziała jedna z trzech ikaonów-była to samica
-Chwileczke, kogoś mi przypominasz... Czy Ty nie jestes Kopa?-powiedział brat Samicy
-Tak. To ja.
-Jak tak, to wymień nasze imona?
-Dobrze. Ty jesteś Kolosa, twój brat to Dakir, a ten likaon...-popatrzył na likaona, któremy ślina płynęła z pyska.-Ty jesteś Kato.
-Wię to jednak Ty Kopa... LIKAONY!!! KOPA WRÓCIŁ!!!
Zjawiła sie wielka armia likaonów, ktróra kłaniała się przed Kopą i Vitani.
-Skąd ich znasz?-zapytała Vitani
- Tu się wychowywałem, po tym, jak Zira mnie prawie na śmierć
-Dobrze, więc...-powiedziała Vitani, ale przerwała jej Kolosa.
-Chodźmy do tej groty! Tam jest więcej likaonów i jak ciebie zobacza, będzie im lepiej w duszy!
Poszli do groty. Grota, była wielka. I to jak. Likaony wiwatowały, na cześć Kopy.
-Więc, dla czego tu jesteś?-spytał sie Dakir
-Wygnali mnie.
-To ty nie jesteś królem?-powiedziała Kolosa.
-Miałem nim być, ale Kovu jest królem...-powiedział i lew opyścił łeb w dół- Ale nie na długo...- i podniusł łeb, oraz uśmiechnął sie ukradkiem, jakby coś planował. Likaony i Vitani czekali na odpowiedź. (zaczyna sie piosenka i moment zanim Kopa powiedział pierwsze słowa piosenki, zwierzęta czekają z nierciepliwością. Kopa śpewa)
-Kiedyś mi mówili, że królem będę ja, jednak nie jest tak, jak chciałem ja. Okłamywali mnie, przez całe moje życie!
Myślałem, że będę kimś, i że będę pięknie żyć, lecz niestety, NIE JEST TAK CHCIAŁEM JAAAA!!!!
Lecz od jutra nie będzie takich słów! Będę cieszyć się znów! Będę rządzić, tak jak mi się chce! (tą scenkę darujemy sobie, gdzie Skaza mówi ‘otaczają mnie kretyni) I nikt NIE PRZESZKODZI MI!!! Mówię wam, że nie pokona mnie nikt! Jestem prawdziwy królem i będę władać, władać wiecznie! Będę wielki, mówię wam, i NIKT, nie pędzie się u mnie pysznił! Rozumiecie już! Władzę sprawuję JA! I robić będę wiele…Żeby królestwo było moje!
//chodzą likaony//
I nie będziecie musieli mieszkać tu, lecz na Lwiej Ziemi znów! I nikt nie przeszkodzi wam! Za sobą będą nasze chwile tu, a życie tam stoczy się znów! I będę królem ja, tylko ja! Nikt nie przeszkodzi mi! Oj, mówię wam! Nastanie mój czas! Będę robić wiele złych rzeczy, a oni będą trupem! Ja! Więc! Ja będę żyyyć, dlaaaa mojego królestwa, i zabiję ich i to moja praca! Więc! Będę żyć ile mi się chceeee!!!! Hahahahaha!!!/zły śmiech Kopy// //Oczywiście skała na której jest Kopa, podnosi się wysoko// //jest to pokazane w tej piosence do 2: 44
http://www.youtube.com/watch?v=lpoqDV_gXS0 //
Gdy Aloko był zdrowy, poszedł rozmawiać z rodzeństwem i kolegami. Przy nich była Kiara i jej przyjaciółka, matka Shetani, Kody i Neli. Aloko szepcze na ucho Neli, Kodzie i Shetani
- Chcecie pójść w fajne miejsce?
-Tak!-odpowiedzieli chórem.
Usłyszała to Kiara.
-A gdzie to jest, Aloko?
-Eee...-po 'powiedzeniu' tego odwrócił sie do mamy- Przy łące. Możemy pójść?
-Łąka? A co tam takiego ciekawego?-spytała Nela
Aloko podsunął sie do Neli
-Dowiesz się ja dojdziemy!-szepnął Aloko.
-Mamo, możemy pójść z Aloko-Spytał Koda.
-A co Ty na to, Kiara? Pozwolisz im?
-Zgadzam się-powiedziała królowa.
Lwiątka pobiegły radośnie, ale przerwała im Kiara.
-Jeżeli Zazu pójdzie z wami.
-Co?-powiedziała Sandrea
-Zazu?-powiedziałą Shetani.
Byli blisko łąki. Lwiątka myślały jak pozbyć się Zazu.
-Dokąd my naprawdę idziemy?-spytała Sandrea
-Na Gaj bezlistnych drzew-szepnął Aloko.
-Żeby nie było na mnie, jak zawsze!-powiedział Kali
-A Ty tylko o sobie!-mówił Aloko
-Trzeba do pozbyć!-powiedział Koda-myślę nad tym...
-Ale jak? -Zapytała Nela
Gdy lwiątka obróciły się w prawą stronę, Aloko i Kalego nie było przy nich. Nagle wychylił sie Kali.
-CHODŹCIE TUTAJ!!-szepnął młodszy książę
Lwiątka poszły w stronę Gaju bezlistnych drzew. Zazu późno zauważył, że lwiątek nie ma. Były już wtegy na Gaju Bezlistnych Drzew.
-Jesteśmy!-powiedział Aloko-Jestem genialny!
-Nie myśl, że jesteś najlepszy, z nas! Ja to wymyśliłem!
-Niech Ci będzie!
Chodzili po Gaju, aż zauważyli podchodzące do nich trzy likaony- Kolosa, Dakir i Kato.
-Kogo my tu mamy?-Zapytała Kolosa-INTRUZI!!!
-Potwierdzam, Koloso. A Ty Kato?
-Hahi, Hahi, hahahahahahahaha!-likaon zaśmiał się
-Które bierzesz, Dakir? Ja biorę tego żóltego, z brązową grzywką i tą małą brązową z kropeczkami pod prawym okiem-samica likaona wskazała na Aloko i Shetani.
Wtem przyleciał zazu.
-O! Mamy nowego intruza!-powiedział Dakir-A co do wyboru... biorę pomarańczowego i tą drugą brązową, tą z niebieskimi oczami.-wskazuje na Kalego i Nelę.
-No to Kato, masz resztę lwiątek, a ptakiem sie podzielimy!-powiedziała Kolosa
Kato pokazywał, że lwiątka uciekają. Zauważył to tylko Dakir.
-A zamawiałaś to na wyson, bo ja nie?-spytał Dakir.'
-Ja też nie, a co?-zapytała Kolosa.
-BO SIĘ TO WYNOSI!!!!-krzyknął Dakir.
Lwiątka uciekały, a likaony ich goniły. Gdy lwiątka wspinały się po górce z martwych roślin, Sandrea i Nela spadały, myśląc, że nikt im nie pomoże, ale zauważył to Kali. Podał im łapę one weszły i gy Dakir mial skoczyć na Nelę, Kali zadrapał go tak mogno, że upadł na ziemię. Lwiątka uciekały nadal, ale nic to nie przyniosło. Tylko jedno zauważyły- ścianę skalną zagradzającą im przejście.
-Tutaj, lwiateczka, kici kici-mowił Dakir
Kali zdobył się na odwagę. Próbował zaryczeć, ale było słychać tylko jedno:
-RAAAAWR!!!!-'ryknął' Kali
-Jeszcze raz! Dalej!-zachęcała Kolosa.
Zamiast małego ryku, wydobył sie wielki ryk, a był to ryk Kovu. Rozdrapywał likaony, a potem poskładał je.
-MILCZEĆ!-krzyknął Kovu-jak śmieliście ich ruszać, a zwłaszcza mojego syna!
Nagle pojawiła się Kiara z mamą Kody, Neli i Shetani.
-Masz więcej niż jednego syna!-krzyknęła królowa.
Lew odwrócił sie gwałtownie do lwicy.
-ZAMKNIJ SIĘ! CHODZIŁO MI O ALOKO! RESZTA NIE JEST WAZNA!!!
Kiara rozpłakała się.
-Nie myśl tylko o nim!
Powiedziała łkając i pobiegła na Lwią Skałę.
-PRZEJĆMY DO RZECZY!-krzyknął Kovu.- Zmykajcie się stąd i żeaym was już nie widział!
Liakony pobiegły. Kovu wpuścił na grzbiet Aloko i Sandreę, ale Kalego nie puścił. Tak popęłniła też matka Kody, Neli i Shetani, lecz wpuściła wszystkie lwiątka. Poszli. W kawałku drogi na łące, Kovu poprosił Zazu, aby odprowadził wszystkich, oprócz Kalego. Lew i lwiątko byli sami.
-Kali! Czemu tak postąpiłeś!
-To nie był mój pomysł! Aloko na to wpadł!
-Nie wierze ci! Aloko, ledwo co się trzyma na łapach, a ty go tam zabierasz?
-Tato, ja...
Kovu chciał zrobić Kalemu bliznę, ale lewk przykucnął, a potem pobiegł na Lwią Skale do Lwiej groty. Tam spał, ale Kovu go nie widzał. Miał sen, że go opuszczą i zginie,