OSTRZEŻENIE
Osoby o słabych nerwach proszone są o nie czytanie tego bezpłciowego szmatławca, gdyż grozi to trwałym uszkodzeniem mózgu.
Proszę o ostrą krytykę.
ROZDZIAŁ 1
Minęły już dwa lata odkąd Kovu i Kiara zostali władcami Lwiej Ziemi, w tym czasie na sawannie doszło do wielu zmian. Teraz majordomusem był Uvumi – bratanek Zazu - , wiekowy szaman Rafiki zmarł – od tam tej chwili znachorem był Furaha, uczeń Rafikiego - i co najważniejsze, nowe stado zamieszkało na granicy Lwiej Ziemi, były to rosłe lwy o sierści koloru piasku pustyni ( bo stamtąd właśnie pochodziło ów stado ), ich podbrzusza miały tak że kolor piaskowy, zaś grzywy u samców bez wyjątku miały kolor złocistej pszenicy, było to stado Piaskowego lądu. Jednak nie o nich teraz mowa. A o lwicy która zwała się Usaliti i Kovu, a opowiedział mi o tym Uvumi...
Nad sawanną powoli wstawało słońce, budząc zwierzęta ze snu. Jednak nie którzy dziś w ogóle nie spali. Był wśród tych zwierząt król Kovu, leżało on sobie całą noc na wzgórzu gwiazd, skąd jak nazwa wskazuje najlepiej było widać gwiazdy. Gdy słońce wzeszło już całkowicie nad sawanną. Monarcha przymknął swe ciemne powieki i przysnął otulony zasłoną snu. Tym czasem w jego stronę skradała się ciemno-brązowa lwica z paskiem czarnej grzywy ciągnącej się od tylnej części głowy do połowy karku Ów stworzenie podeszło do władcy i szturchnęła go łapą. Lew nic nie odpowiadał, więc szturchnęła go jeszcze raz. Wtedy dopiero władca obudził się z niezadowoleniem na pysku. Odwrócił się w stronę lwicy, bez ceregieli spytał się jej:
-Kim jesteś i czego chcesz?
Lwica była wściekła że ktoś odzywa się do niej takim tonem i gdyby mogła to by go zwymyślała, no ale cóż, nie znajdowała się na swoich ziemiach więc musiała zachowywać się w miarę przyjaźnie. Więc z kpiącym uśmieszkiem na facjacie odpowiedziała lwu:
-Moje Miano brzmi Usaliti i przychodzę tu na te oto ziemie by porozmawiać z władcą tej krainy.
-No to dobrze trafiłaś Usaliti, gdyż to ja i moja żona jesteśmy władcami tej krainy.-Mruknął Kovu.
-A więc to ty? Wyobrażałam sobie ciebie hm...Trochę inaczej ale nic, mam dla ciebie coś do zaoferowania...
Usaliti po wypowiedzeniu zdania zrobiła krótką pauzę, by zwiększyć efekt tajemnicy. I dopięła swego, gdyż monarcha nadstawił uszu, jednocześnie ukazując na facjacie obraz zdumienia i zaciekawienie.
-A więc o co chodzi?-Spytał Kovu.
-Teraz ci nie powiem. Lecz jeśli chcesz się dowiedzieć przyjdź dziś o północy nad wodopój.-Gdy z jej pyska wydobyły się ostatnie słowa, szybko pobiegła w stronę granicy. Tym czasem Kovu powoli swe kroki w stronę Lwiej Skały rozmyślając nad słowami Usaliti. Gdy tylko opuszki jego łap dotknęły jego siedziby, do uszu władcy doszedł podniecony głos jego małżonki - Kiary. Mówiła, a raczej popiskiwała coś do niego. Na co władca potakiwał leniwie. Gdy doszedł do jaskini od razu legł zmęczony na posłanie.
Gdy władca się obudził zapadał już zmrok. Słońce chyliło już się ku zachodowi, tworząc naturalne obrazy na niebie. Obok niego leżała Kiara, jej brązowe oczy wpatrywały się w niego wyczekująco.
Po chwili, gdy zauważyła że jej wybranek już się obudził, przemówiła:
-Kovu pamiętasz co mi obiecałeś? Miałeś pójść ze mną na polane gazel...-Powiedziała z pretensją królowa.
-A tak jasne!-Zawołał Kovu, robiąc przy tym jak że mądrą minę, próbując sobie przypomnieć na co jeszcze się zgodził.-Rozciągnę się tylko i już idziemy kochanie.
Uśmiech zawitał na pysku Kiary, po czym lwica wyszła na zewnątrz. Tym czasem lew powoli wstał z posłania i przeciągnął się, po chwili już się znajdował przy monarchini. Oboje zbiegli razem z Lwiej Skały i pognali w kierunku polany gazel. Gdy tam dotarli słońce już całkowicie ustąpiło miejsca gwiazdom. Kovu i Kiara biegli aż dotarli do końca polany, gdzie busz stykał się z równiną.
Tam też legli zmęczeniu po wyczerpującym biegu. Małżeństwo spojrzało sobie w oczy, po czym z niewiadomych przyczyn zaczęli śmiać się na cały głos. Gdy wreszcie uspokoili się, Kiara wstała i powiedziała Kovu żeby chwile pochodzili wokół polany. Monarcha od razu zgodził się na to.
Gdy robili już trzecie kółko, Kiara zebrała się w sobie i przemówiła do Kovu.
-Kochanie muszę ci coś powiedzieć...
-O co chodzi Kiaro?
-Wczoraj byłam u Furahy i powiedział...Powiedział że jestem w ciąży...
Kovu nie wiedział co o tym sądzić, z jednej strony cieszył się bardzo jednak z drugiej...Nie wiedział czy będzie dobrym ojcem. Jednakże powiedział tylko:
-To wspaniale...
Po kilku następnych okrążeniach wrócili na Lwią Skałę. Gdy już się tam znaleźli wszyscy już spali. Kiara tak samo jak kilka godzin wcześniej Kovu, legła na posłanie i od razu zaczęła pochrapywać. Kovu upewnił się że wszyscy śpią, po czym poszedł nad wodopój. Gdy znalazł się tam, zobaczył Usaliti pijącą krystalicznie czystą wodę z wodopoju. Lwica od razu zauważyła monarchę i podeszła do niego, machając przy okazji kitką ogona.
-A więc przyszedłeś.
-Skoro mnie widzisz, to raczej tak.
-Ironia w twoich ustach brzmi jak komplement.
-Skończ te gierki i powiedz mi co jest tak ważnego, że muszę tracić kilka godzin snu?-Powiedział Kovu, jednocześnie podkreślając swe słowa potężnym ziewnięciem. Usaliti odpowiedziała tylko nerwowym śmiechem jak jakaś hiena, po czym nachyliła się do ucha Kovu i powiedziała powoli takie oto słowa:
-Nigdy mi nie ufaj.-Po czym lwica szybko odsunęła się od monarchy. Jeszcze przed chwilą Kovu i Usaliti byli tu sami, teraz monarchę otaczała grupa lwów która najwyraźniej nie miała pokojowych zamiarów.
-Nie ruszaj się, a nic ci się niestanie-Mruknął któryś z mięśniaków. Władca już miał powiedzieć jakąś ciętą ripostę. Gdy nagle coś uderzyło go w łeb. Jedyne co monarcha potem pamiętał po uderzeniu to ból i przerażenie.
Bitwa o Lwią Ziemie
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość
